kiemi zasady nie chrześcijańskiemi, choćby największa siła materyalna szła im w pomoc, lud ni państwo długo wyżyć nie mogą.
Pozory cywilizacyi materyalnéj łudzą siłą, której nie mają. Nie było wykwintniejszéj nad rzymską ostatnich czasów, poprzedzających państwa upadek; przecież pożyła ją idea nowa, dlatego tylko, że w niéj nie było ducha i posady moralnéj.
Handel, przemysł, marynarka, wojsko, wszystko to są środki pomocnicze rozwoju, ale nie jego ostateczne cele; dopóki one służą myśli wielkiéj, prowadzą do postępu, póty mają pożyczaną siłę konserwacyjną zrodzoną z ducha; gdy zamiast wyższych celów staną się same sobie celem, gdy zysk nie będzie narzędziem dobra, ale swawolną, chciwą igraszką, — ani bogactwo, ani żadna siła materyalna nie powstrzymają od upadku.
Podstawą więc cywilizacyi nie jest to, co w niéj błyszczy najjaśniéj i świeci się na oko — pod tą szatą potrzeba szukać ducha i myśli kierowniczéj. Opatrzność niekiedy używa ludów bez ich wiedzy, jako narzędzi do wypełniania swych celów, ale doszedłszy ich, kruszy je i druzgocze, jeśli ducha nie przyjęły. Tak upadły z kolei Francya bogata, Kartago; bliżéj nas Wenecya, w któréj idea zasadnicza pierwotna państwa zabytą i wynaturzoną została. Na swoje czasy były to ludy wysoko wykształcone, potężne, cywilizowane, a ci, co je zwyciężyli, nie mieli ani ich siły, ani doświadczenia i tradycyi, ani środków działania, ale w barbarzyńcach albo wyższa jakaś tkwiła idea wrodzona, albo ich losy użyły za przeważne postępu narzędzia.
Najczęściéj rozwój materyalny narodu do wysokiego stopnia doprowadzony, gdy go jakaś nie podpiera idea, egoizmem się gubi jako człowiek pojedyńczy. Dostatek wyradza naówczas zbytek, zbytek rodzi moralne sponiewieranie, i pozbawiony powagi i siły, naród rozkłada się wreszcie. Bogactwo, gdy miasto służyć myśli i duchowi, obróconém jest na cele nikczemne, trawi i niszczy tych, którzy się niém posługują niegodnie, odbiera im energią, rodzi przywiązanie do spokoju, odziera z odwagi, upadla. Ze środka stając się celem, pożera się samo.
Wszelka więc zdrowa cywilizacya nie tyle o błyskotliwą stronę, o zewnętrzny objaw swéj potęgi starać się powinna, jak o ducha, któryby ją ożywiał, — piastowanie idei jako palladium bytu, musi być jéj pierwszém staraniem. Dla nas tém palladium właśnie jest idea chrześcijańska, nie forma jéj, nie słowo, ale w czyn wprowadzona prawda. Im który naród silniéj się stara być istotnie uczniem Chrystusa, tém pewniejszym jest swojego bytu.
Miłość, braterstwo, jedność, duch ofiary — oto zasady, które przewodniczyć mu powinny; nie na chorągwi tylko, ale w sercach, nie na
Strona:PL Kraszewski - Wybór pism Tom IX.djvu/225
Ta strona została skorygowana.
204
J. I. KRASZEWSKI.