Strona:PL Kraszewski - Wybór pism Tom IX.djvu/233

Ta strona została skorygowana.
212
J. I. KRASZEWSKI.



IX.
Bogacze.

Zda mi się, że jest jedna nietknięta dotąd jeszcze nauka, któréj nikt nie śmiał wykładać, bo się nie poczuwał na siłach drugim prawić i nauczać ich tego, co sam do śmierci badać musi. Nazwałbym ją nauką życia, stosunków społecznych między ludźmi — biologią. W pewien sposób zastępuje ją tylko nauka moralna, która mówi, jak być powinno, nie określając, jak jest; nikt jednak nie przedsięwziął studyum życia, bo któżby mu podołał? Nie mówię tu o zasadach mających niém kierować, bo te są stałe i niezmienne, ale jako zbiór fenomenów, połączony systematycznie jedną nicią logiczną, biologia, o któréj marzymy, nie istnieje.
Empiryczne studya o niektórych jéj częściach wypełniają tymczasowo próżnię, ale to zbiór zawsze mniéj więcej trafnych spostrzeżeń, których nikt w całość zlepić nie próbował.
Codzień ocieramy się o skutki, prawie nie troszcząc się o przyczyny, wiemy kilka tylko pewników, a i tych prawda dopiéro w starości doświadczeniem się dla nas uwidocznia, bo za młodu nie chcemy im wierzyć wcale.
Religijne przepisy stawiają nam granice, po-za które wyjść się nie godzi dla duszy; prawo zakreśla szranki bezpieczeństwa, za któremi karne swe stawia słupy... ale w tych obwarowanych granicach, po-za które wyrywa się często niespokojne serce i myśl ludzka, jakże jeszcze szerokie stoi pole, na którém ścieżek tysiące, nieoznaczonych żadną kartą gieograficzną?
Nieraz rozmyślaliśmy o tém, czyby życie ludzkie nie dało się ująć choćby w empirycznych swych objawach, jakąś formą i prawem, któreby dając poznać jego naturę przez działania i czyny, dało zarazem wierny obraz żywota w jego nieskończonych metamorfozach.
Ale życie to stosunek, a stosunek milionów do siebie wyradza nieobrachowaną rozmaitość wypadków, w których gubi się umysł i morduje uwaga najwytrwalsza. Historya osamotnionego człowieka jest łatwą, ludzi w społeczeństwie i ruchu, — niepodobną prawie.
Dlatego ci potępiani powszechnie powieściopisarze, którzy malują dowolnie, z większym lub mniejszym talentem wypadki zetknień w charakterach, indywiduach, jednostkach i grupach, mogą pisać lat tysiąc i z trochą talentu nie wypisać się nigdy.
Ale, gdy z tego pola fantazyi przyjdzie zejść na plac prawdy i życia rzeczywistego, bledną wymysły najdowcipniejszych twór-