Spełnić więc tylko obowiązek stanu możnemu już nadzwyczaj trudno, cóż dopiéro podnieść się do poświęcenia, do ofiary!
Ubogi daje grosz do skarbony, od nich wymagamy tysiąców — toż w świecie czynów, od maluczkich dość chęci poczciwych, od wielkich potrzeba dzieł wielkich.
Niestety! jakże to mało wybranych, z tych wielu powołanych do uczty ewangielicznéj, jak często żebracy z ulic przychodzą zająć miejsca tych gości, co u stołu Chrystusowego zasiąść mieli.
Tamten nie ma siły, ów czasu, inny ochoty, lub wiary, jeden się wyczerpał na igraszki, drugi zachowuje dla jakiéjś tam przyszłości dalekiéj, trzeci ziewa szeroko, a ubodzy w ciszy pracują w czoła pocie.
Czém dawniéj w społeczeństwie zbudowaném na sile pięści (Faustrecht) była arystokracya rycerska, dziś w wieku pracy i przemysłu jest arystokracya mienia. Jakie dawniéj było powołanie kasty zdobywców, dziś jest wszelkiego pochodzenia możnych. Też same ciężary i obowiązki przewodnictwa, kierunku, wodzów i naczelników. Śmiało powiedziéć można, że wejrzawszy na to, czém są możni w kraju, powiemy łatwo, czém się kraj stanie. Jeżeli oni tylko materyalnym uwierzą korzyściom, pójdzie za niemi naród — jeśli się oni uszlachetnią, powiodą za sobą ku dobru; jeśli się skalają, przygotują kał przyszłości.
Sąd więc boży ścigać ich będzie, nie jako jednostki, ale jako wyrazicieli społeczności za nią odpowiedzialnych.
Lecz nie jest-że to głos wołającego na puszczy? Nie, może, — bo widzimy w kraju naszym wielki już postęp od końca XVIII wieku. Pojęcia zmieniły się, podrosły, zmężniały, praca stała obowiązkiem, egoizm sromotą, duma niedarowaną śmiesznością okrywa. Z łona tych możnych, którzy balowali wśród klęsk i upadku powszechnego, wstają dziś ludzie powagi wielkiéj, biorąc się do pługa, do pióra, do wiosła i topora. Wśród nich zapewne są wyjątki, są szały i zobojętnienia, ale prąd dobrego silniejszy porywa słabych nawet i wstyd rumieni ich czoła, nim praca zaczerwieni ręce.
Zaraźliwém jest złe, ale szczęściem i dobre szczepi się i rozradza z wielką siłą, więc nie rozpaczajmy o przyszłości.
Warszawa, dnia 4 sierpnia 1859 r.