Mówią, że ciekawość pierwszy stopień do piekła; ale na ten raz ona mnie odwrotnie z piekła wyprowadziła. Bo choć i do nas podwodnym okrętem (vaisseau sous-marin) z Londynu przychodzą gazety wielkości obrusów i książki, w których więcéj białego papieru niż myśli; któż-by to czytał? a jak z nich świat poznać? Jestto tylko jedna strona medalu, don Kleofasie!
— Więc, jak uważam, chcesz, abym ci za przewodnika służył — rzekł don Kleofas — do nocnéj wycieczki. Trochę to będzie trudno, bo ja nie wiele świata widuję i mało go znam; jednakże kiedy chcesz, idźmy!
— Czekaj — rzekł szatan — odpowiedz mi wprzód na niektóre pytania; a najprzód, prawdaż-to, że wam się zdaje, jakobyście niezmiernie zmądrzeli, co jest, między nami mówiąc, nieomylnym dowodem wysokiego głupstwa; prawdaż-to, żeście uwierzyli w ciągłe doskonalenie się ludzi, z którego zbudowaliście systemat i na mocy jego wywracacie wszystko dawne: wynalazki, formy, sposoby, smaki; nie mając nawet czasem co na ich miejscu położyć? — słowem, że chcecie być sławni ze zrujnowania gmachu doświadczenia, który wam ojcowie wasi, jako skarb najdroższy, zostawili. Prawdaż-to?
— Niestety! prawda — odpowiedział don Kleofas — ale nasz wiek jeszcze jest taki młody! nim się skończy, będzie pewno z ruin budował na nowo, nie znalazłszy co innego do postanowienia na ich miejscu. Ta młodość jego i chęć pokazania sił swoich zbyt go daleko unosi; podszedłszy daléj, spostrzeże się, a rozpatrzywszy się, że jego odkrycia i wynalazki nie są wcale nowe, spuści z tego tonu, jaki sobie przybrał w obliczu przeszłości.
— Prawdaż-to — znowu rzekł szatan — że wasza literatura stała się obrazem anormalnym, nienaturalnym, waryackim, niewiedziéć jakiego towarzystwa ludzkiego, złożonego z zapaleńców, zbrodniarzy, mizantropów i zalotnic? że wasz dzisiejszy sposób pisania historyi nawet daje czuć ten szał osobliwszy, że widzicie świat ten całkiem inaczéj, niżeli go kiedykolwiek widziano i widziéć potrzeba? Prawdaż-to, że szatan wpadł wam w łaskę i stał się niechybną ritornellą każdéj kompozycyi idealnéj i plastycznéj?
— Co do drugiego — rzekł don Kleofas — jak i do pierwszego, po części prawda. Lecz jestto tylko nieporozumienie tłumu naśladowników, z którym nigdy ładu dojść nie można. Oni to z dawnéj literatury wyciągnąwszy teorye na swój pożytek, sprofanowali ją zimnemi kopiami i prześladowali do tego stopnia, że jéj już nasz wiek przyjąć za pożywienie nie mógł. Ciż sami teraz, gdyśmy poszli w inną stronę po natchnienie i materyał tworzenia, zaraz, jak najśpieszniéj, zrobili sobie szkołę i formę nową, aby ją
Strona:PL Kraszewski - Wybór pism Tom IX.djvu/25
Ta strona została skorygowana.
4
J. I. KRASZEWSKI.