zumienia tylko, co ma przedsiębrać i wzywają grzecznie na Merkurego, bynajmniéj nie zmuszając! Co za delikatność! Zapewne p. Allan Kardec od duchów się nauczył także grzeczności, bo każdego z przybyłych z tamtego świata wita i żegna w sposób prawdziwie francuski.
— Bardzo dziękujemy, żeś był łaskaw przybyć.
Duch zwykle odpowiada: — Upadam do nóg, niéma za co. (Rzeczywiście niéma za co).
Żeby podobne brednie mogły być drukowane w roku 1859, czytane i przyjmowane, — trudno zaiste wierzyć! a jednak tak ci jest! Filozofia p. Comte, Enfantin, S. Simon, Mormoni, Veuillot, p. Kardee i... nie wiem, kto jeszcze... współcześni... Co to pomyślą i powiedzą za sto lat wnukowie nasi, jak oni to w ogólny obraz zlać i połączyć potrafią... jak wytlómaczyć i zrozumiéć?... domyślić się trudno.
...Każdy podróżny, pierwszy raz przybywający do Kolonii, zaledwie tłomoczki swe złoży w jednym z hotelów, które gościnnie czyhają na cudzoziemców, bieży naprzód obejrzéć ową katedrę przesławną, — rzeczywiście jednę z najznakomitszych w Europie dzieł architektury.
Jestto złamek, którego dobudować nie podążyły wieki, ale tak wspaniały i cudny, że ze zdumieniem nie możesz w nim dostrzedz nieskończenia; jasnowidzeniem jakiém spostrzegasz w nim od razu wielką, jednolitą, duchem potężną całość i dziwisz się, że są ludzie, którzy powzięli myśl dosztukowywać olbrzyma, dotknąć starożytnych jego murów.
Silnéj potrzeba było wiary, aby ten strzelisty akt z ziemi do nieba wyrosnął taką masą potężną — ale w jego tajemniczych sklepieniach, w tych splecionych ze strzał wysmukłych a olbrzymich kolumnach, tak jak w dziwacznych garguilach Notre-Dame, jak w zbyt rzeczywistości pełnych figurkach architektów u S. Stefana w Wiedniu, coś już zwiastuje, że ten wybuch uczucia, tak gwałtowny, jest gorączkowy i przybliża nas do wieku ostygania i racyonalizmu. Jakaś namiętność, niepokój, coś nieopisanego przepowiada w téj sztuce, będącéj wieków wyrazem, reakcyą, która