promienieją od zapaśnika prawdy, i głos jego uzyskuje przewagę; a słowo ma dar przekonania i potęgę prawości. Nastrajając się do tonu wieku i schlebiając upodobaniom, jeden pozyszcze wzgardą, drugi ostrą często prawdą i niemiłemi wyrzuty, choć ból wywoła chwilowy, zyszcze szacunek i wiarę. Za odegraną poczciwość i poświęcenie, ludzie odpłacają granym szacunkiem; jedna tylko zasługa istotna trwałe pozyskuje uznanie. W dziennikarstwie, jak wszędzie, postrzegać się to daje, że często dwie na pozór równe siły nie jednakowy skutek rodzą; pierwsza słowem jedném porywa serca i zniewala umysły, druga wypręża się i mozoli, aby zarobić na obojętność i odrzucenie.
Czemu tak? — bo jak zwierzęciu szkodliwemu Bóg dał u ogona grzechotkę lub oznajmującą o nim woń, przed którą uciekają nieszczęśliwe ofiary na pastwę mu przeznaczone, tak i człowieka otoczył niewidomą atmosferą, którą promienieje poczciwość a śmierdzi szalbierstwo, i téj żadne w świecie najwykwintniejsze perfumy nie zastąpią.
Upadek dzisiejszy dziennikarstwa w Europie nie czemu innemu przypisać należy, jak skarleniu charakterów, brakowi ludzi zacnych i przejętych świętością powołania swojego. Nie talentów brak, jak się codzień przekonywamy, ale charakterów. Jestto coś naksztalt muzyki, w któréj umiejętnych obrabiaczy, uczonych kontrapunkcistów mnogo, ale myśli, melodyi i motywu, nadewszystko natchnienia, braknie.
Reklama, przedajność, puffy zabiły na czci dziennikarstwo zachodu; rzemiosło zaszkodziło powołaniu; zręczność i sztuka wśliznęły się w miejsce przekonań i idei; dziennik stał się najemną gospodą, do któréj lada kto zajeżdża za opłatą, — i jakże mają taką karczmę szanować? Z razu dziennik był organem opinii, popierał przekonanie z gotowością bodaj na męczeństwo, cierpiał, walczył, miał przed sobą misyę wielką, i łatwo pojąć, że ludzie szanowali w nim zapaśnika idei, czcili ofiarę; dziś wcale inny przybiera charakter, i nie dziw, że inaczéj téż nań patrzą. Dziennik stara się przedewszystkiém o liczbę prenumeratorów, pochlebia swoim czytelnikom, nie nawraca i apostołuje, ale poniża się aż do błazeństwa, bawi, rozśmiesza, biega za zielonemi nowinkami, w potrzebie je tworzy, choćby jutro miał odwoływać, a walczy tam tylko, gdzie jest pewien, że ma do czynienia z wiatrakiem, że go poprą wszyscy — nie o prawdę, ale o grosz; wreszcie stał się sługą wszelkiego rodzaju spekulantów i sam spekulantem, poszedł téż na równi z innemi tego rodzaju w szacunku publicznym — płacą mu nie czcią, a groszem. Dziś orleanistowski, za tydzień napoleonista jak wypadnie, sprzedawany na publicznym
Strona:PL Kraszewski - Wybór pism Tom IX.djvu/262
Ta strona została skorygowana.
241
ARTYKUŁY Z GAZETY CODZIENNÉJ.