Strona:PL Kraszewski - Wybór pism Tom IX.djvu/271

Ta strona została skorygowana.
250
J. I. KRASZEWSKI.

żniacze dla okruszyn ich stołu — oto, co hańbi ubóstwo i czyni je często politowania godném. Ale ubóstwo wesołe, spokojne, pełne miłości i uczucia godności własnéj; niezmordowane w pracy, niezrażone przeciwnościami, jest najpiękniejszym obrazem, jaki świat dać może; jest ideałem dla poety, jest wzorem dla wszystkich, — jest najpiękniejszém polem popisu dla mężnéj i wielkiéj duszy.
Ubóstwo, jak wszelka zapora na drodze powszedniego życia, wyrabia siły, umacnia człowieka, budzi władze uśpione i wspomaga, ilekroć mu towarzyszą cnoty ewangieliczne, które Chrystus w biednych i wydziedziczonych pobłogosławił.
Ubogich mieniem, potężnych duchem stawimy wysoko. Cześć świętemu i poczciwemu ubóstwu, zasłudze i pracy. Tak jest... praca i tutaj jest warunkiem koniecznym; bez niéj śmierć ciału, bez niéj śmierć duszy.


II.

„Prawdą a pracą“-— było niegdyś godłem jednego z najzacniejszych rozkrzewicieli oświaty w naszym kraju, Herburta Dobromilskiego; chcielibyśmy zasłużyć na to, aby na czele dziennika naszego słowa te, stare a święte, stać mogły i jaśniéć widomie.
Idziemy z prawdą, dobijamy się jéj pracą, uznania obojga oczekujemy od czasu, który dowiedzie, że oboje dla nas nie są czczém słowem. Wytrwanie tylko przekonać może, że wyrazy te nie są na wiatr rzucone — wytrwamy.
Lecz w walce o prawdę cięższe mamy zadanie, niż z pozoru sądzić można; nikt nie wie i nie widzi codziennych bojów i nie liczy cierpień powszednich, bo nic nie występuje na jaw, a głuche milczenie i ciemności pokrywają plac zapasów.
Obrońcy prywaty i fałszu, osobistego interesu i przesądu, nie śmieją wystąpić jawnie, nie stają oko w oko, rzucają pociski z za węgła, zaczajają się po kątach i osłaniając twarze, wolą rzucać kamieniem w pierś bezbronną, niż do poczciwéj walki wyjść śmiało z czołem odkrytém. Samo użycie takich oręży dowodzi charakteru ludzi, co je biorą do ręki, i dobroci sprawy, za którą walczą.
Od objęcia redakcyi Gazety Codziennéj, zarzuceni byliśmy i jesteśmy listy bezimiennemi, roznoszono po kraju potwarze, rozsiewano wieści, rozgłaszano fakta fałszywe, przyznawano nam zasady i cele najdziwniejsze. Milczeliśmy i milczelibyśmy dziś jeszcze, gdyby tu o nas samych chodziło tylko.
Od dwudziestu dziewięciu lat krwawego zawodu pisarskiego