Strona:PL Kraszewski - Wybór pism Tom IX.djvu/272

Ta strona została skorygowana.
251
ARTYKUŁY Z GAZETY CODZIENNÉJ.

przywykliśmy już do wszystkiego, obyci jesteśmy ze wszelkiego rodzaju napaścią, znieślibyśmy i dzisiejszą, powtarzamy, gdyby ona osobiście nas tylko dotykała.
Tymczasem z dnia na dzień te pokątne knowania, te bezimienne listy, świadczące o braku odwagi stają się pospolitsze, grożą nam wejściem w zwyczaj i splamieniem charakteru, którego czystość i szlachetność jest przeszłości naszéj chlubą... Nie my tylko odbieramy je i palimy, za najmniejszą zręcznością posługują się temi środkami namiętność, niechęć, zazdrość, i codzień gęstsze widzimy przykłady takich napaści na spokój domowy, w sprawach nawet publicznéj nie dotykających rzeczy.
Fakt to tak smutny, że milczéć dlużéj byłoby grzechem. Wiemy, że żaden uczciwy człowiek nie chwyci się broni zbira, i złemi środkami choćby do najlepszego celu nie pójdzie; ale są istoty słabe, których przykład uwieść może, chwilowa niechęć i namiętność obłąkać; potrzeba, by raz opinia publiczna osmagała tych naruszycieli spokoju domowego i napiętnowała hańbą ich czoła.
Dlatego odzywamy się do wszystkich ludzi czystych i uczciwych, by wyrzekli, jest-li kiedy anonim godziwym i czy zasługuje na wiarę i uwagę?
Może on dotknąć boleśnie słabego, nie przekona jednak ani zwróci z drogi, bo ma na sobie cechę podłości — tchórzostwo. Kto nie śmie swéj prawdy dowodzić na drodze jawności, otwarcie, śmiało — przekonywa, że broni fałszu i osobistego interesu, — i zasługuje tylko na pogardę.
W całym zresztą świecie ta broń anonimów zwyczajem i prawem uznana została za ohydną — a żaden sofizm namiętności uniewinnić jéj nie może... Uczciwi ludzie wszystkich wieków i krajów zgodnie oburzeniem piętnują takie napaści zdradliwe, to prześladowanie, co się samo siebie wstyda i hańbi. Czynność, do któréj człowiek przyznać się nie może, jest zawsze występkiem.
Mylą się bardzo autorowie tych podrzutków, sądząc, że podobne działanie jakikolwiek skutek miéć może; chybia ono nawet celu udręczenia człowieka, bo się na takie ukąszenie pełzających w mroku gadzin nie zważa; a cierpienie wreszcie tylko ducha podnosi i umacnia. Pierwsze listy odbiera się z oburzeniem i zgrozą; ostatnie z obojętnością i pogardą; patrzym na nie jak na wysiłki bezsilnych, którzy mszczą się nocnemi wrzaski, nie śmiejąc wystąpić w dzień biały.
Nasz zbiór anonimów, ciekawy zaprawdę, jest szacownym materyałem do charakterystyki historyi literatury i dziennikarstwa; osobiście nie mamy powodu uskarżać się na tych, co go zbogacają, ale jeszcze raz, — nie o nas tu chodzi.