Strona:PL Kraszewski - Wybór pism Tom IX.djvu/28

Ta strona została skorygowana.
7
ASMODEUSZ W ROKU 1837.

i nie mniéj piękna rzecz nowa galerya. Szkoda tylko, że ta ostatnia niéma nic historycznego prócz imienia, bo portrety są nie wiedziéć skąd brane i determinowane od potrzeby... Ale powiedz mi, czy na oświeconych gazem ulicach Londynu i Paryża mniéj jest rozbojów i złodziejstwa jak dawniéj? Mnie się zdaje, ile wiem, że szlachetna sztuka przywłaszczania została posuniętą teraz do tak wysokiego stopnia, że się stała prawie systematyczną, wymagającą kursu. W miarę wzrastających środków obronnych i ona się podniosła; im wyżéj ptaka gonią, tym téż wyżéj ptak leci. Czemu go na ziemi nie złapać? Sztuka złodziejska, którą może kiedyś do wyzwolonych policzycie, winna wiele oświacie dzisiejszéj i nie została w tyle od powszechnego postępu.
— Domy poprawy — rzekł Kleofas.
— Powinszuję wam ich, gdy będą puste — rzekł szatan.
— A bursa?
— Bardzo piękna! a! cudna! jakbyście ją z Aten sprowadzili; szkoda tylko, że służy wam za drugi dom szulerski, od czasu jak ażyoterstwo w modę weszło. A ta śliczna bursa czy ukróciła wodze bankructwom?
— Daleko ich więcéj teraz, jak było.
— Dlaczego?
— A, prawdziwie nie wiem. Zapewne musi to zależéć od moralnego zepsucia, od egoizmu, a raczéj od jakiéjś obojętności moralnéj na złe i dobre, które zdaje się nas opanowywać. Był czas obojętności religijnéj, teraz nadchodzi epoka fatalna obojętności moralnéj. Ludzie, nie widząc już nieba nad sobą, piekła pod nogami, stali się w swoich oczach tak małemi, że nie dbają o to: źle czy dobrze czynią. Ale nim się dojdzie do doskonałości, trzeba przez te wszystkie stopnie przechodzić.
— A, tak! tak! — rzekł szatan — z teraźniejszego stanu ja się mocno cieszę i odpowiadam za Lucypera, że z niego rad jest także. Zostańcie w nim jak najdłužéj. Winszuję, winszuję.
— Do téj pory nie dałeś mi się z niczém pochwalić — rzekł don Kleofas — ale gdy ci zacznę prawić o wynalazkach, których tak wiele przybyło wszędzie, to się dopiéro zadziwisz.
— Już się przeczuciem dziwuję! Muszą to być wielkie, stanowcze wynalazki! Odmieniliście zapewne niemi przeznaczenie swoje, naturę, losy; przedłużyliście życie, umniejszyliście liczbę klęsk waszych, mory, głody, wojny, żebractwo.
— Dotąd nie, ale... ale idziem do tego — odpowiedział zakłopotany don Kleofas.
— Aha! jednakżeście do tego nie przyszli.