Strona:PL Kraszewski - Wybór pism Tom IX.djvu/31

Ta strona została skorygowana.
10
J. I. KRASZEWSKI.

Tyle jest sprzeczności w waszych dziełach, że się one same, jak bracia mitologiczni, zabijają.
— Dla ułatwienia druku mamy stereotypy, mamy prasy parowe; dla ozdoby mamy klisze; dla objaśnienia mamy mapy drukowane ruchomemi typami i nuty; dla zabawy, dla upowszechnienia i taniości, mamy kompanie i towarzystwa, które obiecują tracić na cenie, zyskując na liczbie.
— A wistocie bankrutują, bogacą się i nikną.
— Mamy świeżo odkryty w Brukseli samodruk, autografią, także wielką litografią. Nie zaprzeczysz, że teraz daleko więcéj spotrzebujem co rok papieru i myśli, niż dawniéj w lat dziesięć.
— Papieru, prawda; myśli, niekoniecznie; a potém, im kto więcéj zjada, tym gorzéj trawi. Ale z tego, to ja się przecież cieszę. Wasza popularna oświata, bez systematu i porządku, rzucona na niższe klasy, pośle ich dużo do piekła. Bo żadnego rodzaju ludzi niéma w niém tyle, ilu półmędrków, to jest półgłówków.
— No! no! a nowe odkrycia w chemii, a zastosowania jéj w technologii: zabezpieczenie drzewa w okrętach od próchnienia, przez napojenie solucyą merkuryalną.
— Od czego ludzie wybornie umierają.
— Przepraszam, wynaleziono lakier na drzewo.
— Poczekaj, a zobaczysz, jak długo potrwa.
— Obszerne użycie kauczuku; wyroby cynkowe, którym niedokwaszać się nie dają; próby robienia dyamentu z węglika; zgęszczenie do stanu ciała stałego gazu węglowego; imitacye zwycięskie drogich kruszców...
— To dzieciństwa — przerwał szatan — większe mi już mówiłeś rzeczy, a niebardzom się dziwił. Drobnostki te nic wam nie dodadzą, nie nie zmienią. Życie wasze komplikuje się, utrudnia; zasypujecie je potrzebami nowemi, mnożycie sobie nieszczęścia na potém. Nie dziwno, że dawniéj lżéj było znieść, bez odebrania sobie życia, spadające na kark ubóstwo; bo życie bogacza od ubogiego różniło się tylko wyszukaniem tych samych potrzeb, które uproszczał niedostatek. Była to różnica chleba od bułki, różnica w smaku, do któréj można jeszcze było z biedy przywyknąć. Lecz dziś tyle jest potrzeb życia, które ma bogaty, a nie zna ubogi, tyle jest niedostatków, gdy nędza przyjdzie, a codzień ich więcéj; codzień myślicie jak liczbę ich pomnożyć. Przyjdzie potém wiek, który, poznawszy próżność większéj części tych rzeczy, będzie po was upraszczać, coście zagmatwali, a to nietylko w przedmiotach smaku i zbytku, lecz w naukach, literaturze, przemyśle nawet. Bo ludzie, kiedy się najmniéj rozumieją, kiedy chcą wyżéj pójść, niż mogą, umyślnie zawikłanie, ciemność,