Pieśń nie leci daleko: czasem wejrzy za morze, czasem nad Dunaj szeroki, czasem siedem rzek przepłynie, ale tęskna zaraz do domu powraca, bo tylko w progu chaty dobrze jéj i miło.
Z pieśni ludowych najdobitniéj wyróżnia się krakowiak. Jestto przyśpiewka do tańca, dwuwierszowa, mająca to szczególne piętno, że z dwóch jéj części składowych, jedna pozornie nie odpowiada drugiéj, ale się obie sprzeczności węzłem lub analogią łączą.
Prawie zawsze pierwszy wiersz, daleki od drugiego, odbiega w lasy i góry, jakby żartował ze słuchacza; drugi za to tém żywiéj pada na serce, bo téż z serca jest wzięty. Krakowiak ma częściéj charakter wesoły niż tęskny, ale i w nim przy tanecznym szale, łezka często zrosi powiekę, bo u ludzi radość płacze; tak jéj mało, a taka gorąca. To splątanie, jakby dwóch gałęzi różnych w śpiewie krakowiaka, ta wiązanka nieustanna dwóch różnobarwnych wstążek, stanowi jego oryginalność i piękność; forma to czysto nasza, jakiéj nie znajdujemy gdzieindziéj; wszystko przemawia za tém, że jest bardzo stara.
Duma, mazur, wszelki śpiew nie tak formą jak treścią różnią się od innych pieśni ludowych; krakowiak ma swą fizyognomię, do tańca doskonale dobraną, a te dwa wiersze, to jak ta para tańczących, co się niby kłócą, niby gniewają, niby nie rozumieją, a przecie za ręce pocichu się ściskają. I to mu wdziękiem, że tak krótki, ucięty, zagadkowy, że z serca leci, jakby się mimowoli wyrywał, jakby się wstydał za siebie. A co ustanie, to mu znowu pilno i znów rozpoczyna.
Jako stary zabytek mowy i myśli, obok pieśni i podań położyćby można przysłowia. Prawdą jest, że często postać ich czysto nasza, że niektóre z nich domorosłe; ale wpatrzywszy się w nie dobrze, a porównawszy z innych ludów przysłowiami, postrzeżemy, że tu może najwięcéj jest wspólnego całéj ludzkości materyału. Niektóre ludy trafniéj myśl swą wyrazić umiały, my często nową chwytamy, ale wogóle ten skarbiec nie tyle narodowy swą głębią i istotą, ile powierzchowną suknią. Czasem się tu i Niemiec w kontusz przebiera i Włoch maskuje wąsato.
Zastanowienie się nad tym przedmiotem dłużéjby nas, niż możemy, zatrzymać mogło. Musimy poprzestać na wzmiance pobieżnéj, żałując, że obszerniéj rozmówić się nad tém niepodobna. Jakkolwiek przedmiot ten był u nas nieraz dotknięty, dotąd jednak systematycznie i filozoficznie rozebranym nie był; zbiory są znaczne, wnioski z nich dotąd male lub żadne.
Sama nawet chronologia przysłów potrzebowałaby pilnéj jeszcze pracy przygotowawczéj.
Strona:PL Kraszewski - Wybór pism Tom IX.djvu/325
Ta strona została skorygowana.
304
J. I. KRASZEWSKI.