chodu przez wiarę, Wschodu przez boje, obyczajów narodowości różnych, przez związki książąt i królów swoich.
Mówiliśmy już nieco o stanie Słowiańszczyzny przedchrześcijańskiéj, z któréj łona wyszła Polska. Najstarsi pisarze malują nam ją, jako kraj pokoju, pieśni, rolnictwa... Nacisk nieprzyjaciela z tego jednolitego narodu, jakim go jeszcze dziś widzimy w Czarnogórzu, u Serbów, wydzielił najprzód ludzi oręża, od tych, którzy pozostali przy chatach i roli. Ale rycerz był jeszcze rodzonym kmiecia bratem. Wyszli oba z pod jednéj strzechy.
Rycerzy owych wódz, książę, poprowadził na wojnę, a wróciwszy do domu, w pokoju stał się i wodzem kraju. Za nim szły wozy łupów, a do nich uwiązany w powrozach i wiciach wzięty w boju niewolnik, lud zagarnięty na ziemi nieprzyjacielskiéj po siołach, który stworzył stan nowy, nie mający żadnych praw, bez woli, bez mienia, na wieczne pęta skazany człowiek, rab, którego dziecię było po rabie, parobkiem, który stworzony już był tylko do roboty...
Z rycerzy, w obronnych swych gródkach siedzących, z wodzów, z niewolnika, powoli powstał nowy kształt narodu, po części na wzór obcy może sformowany, ale na podaniach miejscowych oparty.
W grodzie umieścił się pierwszy sąd, do grodu przybłąkał się pierwszy rzemieślnik, pod grodem, przywędrowawszy zdaleka, rozbił namioty kupiec i stworzył targowisko; tu zaświtała sztuka, tu zamieszkało duchowieństwo potrzebujące obrony, tu zamknęła się władza i rząd.
Jak w świecie organicznym istot, w jedném ognisku skupia się siła i czucie; tak tu zjednoczyło się to, co rozpromieniając, miało władać krajem, bronić go i oświecać.
Spójnią była już rodzina w przedchrześcijańskiéj Polsce pod wodzą głowy rodu, ojca, mającego nad nią władzę nieograniczoną; daléj z rodzin tworzyły się gminy, a związane w większych rozmiarów całość pod różnemi nazwami, ku wspólnéj obronie i potrzebie jednoczyły się, pod radą wybraną lub wodzem.
Z tych nasion starych, i nowa rodzina polska, tak do ostatnich czasów ścisłemi węzły połączona, tak uległa ojcu i matce, tak szanująca prawa starszeństwa, wyrobiła się związana więcéj miłością niż grozą. Żywioł chrześcijański znalazł tu tak przygotowaną rolę, że w nią tylko rzucił nasienie, które bez trudu wyrosło.
Nigdzie może węzły rodzinne, powaga sędziwości i zasługi szczerzéj i serdeczniéj szanowanemi nie były. Najstarszą i najświętszą władzą tradycyjną była tu głowa rodziny.
Z gminnych instytucyj dawnych, które w podaniu o dwunastu
Strona:PL Kraszewski - Wybór pism Tom IX.djvu/341
Ta strona została skorygowana.
320
J. I. KRASZEWSKI.