Strona:PL Kraszewski - Wybór pism Tom IX.djvu/362

Ta strona została skorygowana.
341
ODCZYTY O CYWILIZACYI W POLSCE.

jest jasny i dosyć niewymuszony. Marcin był rodem z Opawy i uczył się w Pradze, czas jakiś bawił we Wrocławiu, a nareszcie zamieszkał w Rzymie; stąd jadąc na objęcie arcybiskupstwa gnieźnieńskiego do Polski, w Bononii zmarł około r. 1280. Na swój wiek posiadał wiele wiadomości prawnych, teologicznych, historycznych; czytał źródeł wiele i odmówić mu nie można kronikarskich zalet, choć sławę swą winien głównie kilku wierszom wciśniętym w rękopisma.
Wspomnę tu jeszcze Godzisława Baszkona kronikarza, który żył w połowie XIII wieku i był podskarbim Boguchwała II biskupa poznańskiego. Kronika jego doszła do nas przekształcona i popsuta dodatkami; przeto o wartości jéj trudno dziś sądzić. Opiera się w niéj autor na źródłach znanych nam i nieznanych, kronikach Mateusza i Kadłubka, archiwach klasztornych i opowiadaniach starych ludzi.
Co do formy zwięzlejszy jest, prostszy, bogatszy w fakta, a ciągnie swe opowiadania do 1273 roku.
Baszko tém dla nas zajmujący szczególniéj, że wypisał ze źródeł nieznanych powieści z przedchrześcijańskich czasów, i inne legendy poetyczne. Oprócz wzmiankowanych mamy z XIII w. żywot św. Stanisława, mamy komentatora i przerabiacza Kadłubkowego Dzierzwę, Jana z nazwiska nieznanego. A zliczywszy te zasoby i wziąwszy za miarę ich wieki, w których je pisano, nie będziemy wielce innym zazdrościć, bo w tych czasach mało który kraj i tém pochlubić się może: niewiele kto nas wyprzedził. Zważywszy zaś, że w X dopiéro wieku nauki do nas wraz z wiarą przychodzić zaczęły, kto wie, czybyśmy słusznym mierząc stosunkiem, nie mogli powiedziéć sobie, żeśmy innych pozostawili za sobą? Doganiać nam przyszło Zachód, o czém zapominać niepotrzeba, a zda mi się, że była chwila, w któréj z nim na równi stanęliśmy. Nie brakło sił do wyścigu, ale nam kamienie pod nogi rzucały losy...
Tu choć słowo rzec wypada o sztuce, bo uczucie jéj obce nie było narodowi, którego wykołysały pieśni. Nie mamy tu ani czasu, ani możności rozszerzania się nad żywiołami sztuki, wziętemi w spuściźnie od starszych czasów... To pewna, że w zabytkach po nich pozostałych nie jedno świadczy, iż poczucie piękna mieliśmy jak inni, ani nas upośledziła natura, niżéj w tém stawiąc od drugich. Jeśliśmy zasobów tych nie rozwinęli tak szczęśliwie, tak szeroko, tak samoistnie jak inne narody, to znowu wina losu, który ciężką pracą rolniczą i wojenną przykuwał nas do pługa i szabli. Ażeby tworzyć w krainie piękna, potrzeba wolnym być od troski powszedniéj, jak swobodni pod ciepłém niebem Grecy i Włosi: nam chłód, głód i wojna doskwierały...
Ten nieustanny ucisk ducha wcale inną ideę wyrobił w narodzie,