Strona:PL Kraszewski - Wybór pism Tom IX.djvu/369

Ta strona została skorygowana.
348
J. I. KRASZEWSKI.

szukały ściany jakiéjś, o którąby się warownie oprzéć mogły; wybierały położenia miejsc, strzegły takich, w których łacno osaczone zewsząd być się lękały. Rzeki przebywano wpław najczęściéj z tatarska, lub szukając na nich brodów, które szpiegowie miejscowi tykami wyznaczali. Lecz czémže była wojna ówczesna wogóle? — napadem i łupieżą, niespodzianém wtargnięciem i ucieczką. Rzadko podbite kraje długo się w jednym ręku trzymały, chyba je wprzód spustoszono i z ziemią zrównano grody, a mieszkańców mieniając, uprowadzano w niewolę.
Najpierwsze grody obronne wznosiły się w widłach rzek, na naturalnych usypach ziemi lub kopanych wzgórzach. Zwykle stanowiły je pojedyńcze murowane wieżyce, stołpami zwane na Rnsi, okrążone drewnianemi budowami, opalisadowane i wałami obsypane. Broniono się u wałów naprzód, potém cofając za drugą zagrodę, nareszcie w wieżycy.
Za środki obrony służyły kamienie nagromadzone wcześnie, wrzątek, smoła gorąca, belki na łańcuchach spuszczane, wreszcie, co wpadło pod ręce. Dobywano grodów usiłując rozbić mury, wdrapać się na wały i palisady po drabinach i rzucając strzały, podkładając ognie pod wrota. Walka przedłużała się częstokroć, ale wogóle długie leżenie obozem i przeciągle opasanie grodu było znakiem, że się zdoła obronić. Naprzeciw zdobywającego nieprzyjaciela, który często w pień, mszcząc się, wycinał mieszkańców, wychodzili poddający się niosąc znaki pokoju, laskę złotą, zieloną gałąź. Krzywousty poddającym się mieszkańcom Wielenia nad Notecią posłał na znak przebaczenia rękawicę, ale rozjuszone wojsko jego, tego znaku nie poszanowało i w pień ich wycięło. Ponieważ zajęcie grodu wśród obcéj ziemi było niebezpieczeństwem, najczęściéj ludzi zeń wyprowadzano i osadzano gdzieindziéj. Tak z nad Elby Serbowie ofiarowali się iść z Bolesławem do Polski, byle ich życiem darował.
Okrucieństwo czasu wojny nigdy nie było w obyczajach polskich i mało go mamy przykładów w dziejach; wszakże rycerz, wedle pojęcia wieku, to, co siłą dokonywał, nie miał sobie za zbrodnię; co krwią i życiem płacił, miał za prawnie zdobyte. Zemsta w ten sposób stawała się prawie obowiązkiem, choć jéj chrześcijańskie nie dopuszczały zasady; ale zdrada okryta była ohydą, słowo rycerskie świętém. Ani ludzie, ani dzieje nie przebaczyły nigdy przeniewierstwu i tchórzostwu.
Obyczaje téż rycerzy nie były zbyt surowe, a co panującym przebaczano, to i ich towarzyszom uchodziło bezkarnie. Trafiały się gwałty, porwania, nieprawe śluby, lecz cóż za dziw, gdy panujący pierwszy im przykład dawali, a ówczesne duchowieństwo karcić nie śmiało, samo żyjąc swobodniéj często, niż mu przystało. Pomimo to,