że królowe nawet prosząc o co mężów i witając ich, do nóg im padały.
Zabytek to był owych pojęć rządu patryarchalnego, wedle których głowa domu był zarazem panem rodziny, a pokora matki uczyła posłuszeństwa dzieci. Ciche i skromne były obyczaje niewiast, zajętych pracą, kuchnią, krosnami, dziećmi, ogrodem, modlitwą; niektóre z nich jednak odznaczyły się niepospolitém męstwem, bo cnota je wyrabia i podnosi, i mamy przykłady niewiast, co wrogów wiązały i wiodły za sobą. Śladów wielkiéj rozwiązłości obyczajów nigdzie nie spotykamy, chyba po dworach pańskich, gdzie sami rycerze byli ku temu przyczyną; chyba po miastach, gdzie się ciżba obcych włóczęgów zbierała...
Ale na wsiach życie było wedle praw bożych, a tak cicho dniem do dnia podobne, że pasmo jego od gwarliwego wesela do pogrzebu, przesunęło się niepostrzeżone. Wogóle tém, czém dziś lada miernego stanu brzydzą się kobiety, czyniły królowe i panie około domu, nie wzdrygając się żadnéj poczciwéj pracy. Jak biblijne i Homerowe bohaterki, szły panie do studni, by się pojonéj trzodzie przypatrzyć i tkały z nici przędzonych i farbowanych przez siebie to, co same nosić miały.
Już w tych pierwszych wiekach, sama rzadkość wspomnień o kobietach, samo ich zapomnienie w dziejach, wskazuje, jak cicho spełniały swą straż około domowego ogniska. Do cnót ich i cnót całego narodu, którego były matkami, należy głównie pobożność, którą od wieku odznaczał się naród, tak dalece, że ona należy do cech odróżniających go wybitnie od innych. Nie powiem, by w innych krajach mniéj religia Chrystusowa gorąco przyjętą była, ale mi się zda, że u nas ducha jéj lepiéj pojęto, że ją sumienniéj wprowadzono w życie. Pobożność nasza stara jest tak wielka, szereg świątobliwych ludzi tak gromadny, podniesienie ducha tak potężne, że często czytając dzieje świętych, przenosim się w pierwsze chrześcijańskie wieki. Niéma tu wyjątku stanów, płci, ni wieku; obok szlachty stoją prości kmiecie, obok starców słabe dziatki, przy rycerzach niewiasty, a królową tego tłumu ludzi, co stopą zaledwie dotykają ziemi, jest Matka Boża, do któréj za narodem pierwszą pieśń wyśpiewał apostoł Wojciech męczennik.
I nie myślmy, że ta pobożność zależała na modlitwie usty powtarzanéj, na ostrych praktykach do tyraństwa posuniętych, na zdziecinniałym ducha upadku; owszem, to były środki tylko dźwignięcia się tak wysoko, by cnotą żywą przejęło się serce, by się namaściły dłonie.
Wśród tych błogosławionych i świętych niéma, powiem, ni jednego, któryby nie czynił jako wierzył, coby nie spełnił, czego nauczał.
Strona:PL Kraszewski - Wybór pism Tom IX.djvu/371
Ta strona została skorygowana.
350
J. I. KRASZEWSKI.