pasa i ledwie okryci płachtami, głowy mieli zakapturzone, a jedni drugich chłostali czteropaskowym rzemieniem w końcu grubo splecionym. Przed orszakiem ich szli dwaj ludzie niosący chorągwie, dwóch ze świecami zapalonemi i pobożne nucili śpiewy. Takie obchody odprawiali dwa razy na dzień: rano o dziewiątéj, w południe o pierwszéj, co chwila przystając, przyklękając, różnemi śpiewając językami, gdyż ciżba była z różnego pochodzenia narodów złożona. Zrazu miano to tylko za szał pobożny i duchowieństwo srodze się z niemi nie obchodziło; lecz, gdy w XIV w. wielkie gromady tych pielgrzymów z Węgier weszły do Polski, władze duchowne jęły rozpatrywać się w ich nauce i znalazły, że ci ludzie sami sobie nową stworzyli wiarę. Główną zarzucaną im zbrodnią było, że sami jedni przed drugiemi bez kapłanów spowiadali się i grzechy sobie odpuszczali (dosłownie biorąc wyrazy Pisma), że władzy nad sobą nie uznawali duchownéj. Jasna jest, że to byli poprzednicy tych, którzy późniéj w Czechach, pierwsi domagać się zaczęli swobody sumienia i tłómaczenia pisma. Wygnano ich z miast i kraju, ale ziarno rzucone jeśli nie u nas, to gdzieindziéj puściło odrośle.
Wszakże i tu wśród gorących a posłusznych katolików, których żarliwość modlitwy od ziemi porywała, zjawili się mało późniéj równie żarliwi tłómacze słowa bożego wedle własnego rozumu, i posunęli swobodę sądu do ostatniéj granicy.
Nie zapominajmy, że najzuchwalsze z nowych wiar na naszéj zrodziły się ziemi, i bracia polscy w XVI w. doszli do śmiałości w wierze, jakiéj na owe wieki nie było przykładu. Tak charakter nas narodowy daleko unosił, gdy szło o wielkie prawdy zaświatowe.
W ludzie prostym, który nie łatwo i powolnie się nawracał, zabytki przedchrześcijańskich wierzeń bardzo niedługo się utrzymały. W Czechach, wprzód od nas ochrzczonych, w XI wieku jeszcze pod drzewami składano ofiary; u nas pozostały obchody Marzanny, Kupały, podania o czarownicach, upiorach, wilkołakach, rusałkach. Daleko późniéj jeszcze, bo do XVI wieku pieśni i tańce obrzędowe zachowały się u wieśniaków, którzy na mogiłach i rozstajach stare powtarzali gusła; a baśń pocichu u komina opowiadana, uwieczniała podania, które dawniéj były wiarą. Powoli jednak nawracający zatykali krzyż na kopcach pogańskich, święcili źródła, obchodom dawali imiona świętych, i tak przetworzone przesądy do dziś dnia dziejami długiéj pracy zostały.
Jak gospodarzono w owe wieki, mało mamy śladów; lecz, że u nas nie zmieniało się koło ról nic, jeno bardzo powoli, a głównie narzędzia uprawy i sposób obchodzenia się z zagonem do najstarszych należy zabytków; sądzić można, iż wiejska praca wielce do dzisiejszéj, w zapadłych zwłaszcza kątach kraju, była podobną. Mo-
Strona:PL Kraszewski - Wybór pism Tom IX.djvu/373
Ta strona została skorygowana.
352
J. I. KRASZEWSKI.