Strona:PL Kraszewski - Wybór pism Tom IX.djvu/38

Ta strona została skorygowana.
17
ASMODEUSZ W ROKU 1837.

i smakuję jak gastronom nad kartą obiadową w hotelu. Tyle nowych dzieł zapowiedzianych!
— Nowych nie tyle — przerwał mu Asmodeusz — ile przedruków. Zdaje się, że handel wasz nad potrzebę nawet zarzuca was nowemi edycyami, których spożyć nie potraficie, nawet z pomocą myszy i tych świeżo-panków, co to całe biblioteki razem za mebel do gabinetów zakupują. Dziwna rzecz, jak się handel płody umysłowemi poniżył i spodlił. Dawne Aldy i Elzewiry byli to ludzie uczeni często, zawsze uczciwi i dość znający rzecz swoję; dzisiaj proszę cię, czém się różnią księgarze od prostych kupców, handlujących suknem i korzeniami?
Niedość, że Belgowie wydzierają podle Francyi jéj własność i zyski, przez przedruki. Francya znowu daje przykład niesłychanego poniżenia, robiąc z wydawania dzieł spekulacyę śmieszną i tak oczywistą, iż w niéj czuć ostatnią obojętność czytelników, którą powabem zysku starają się podniecić. Subskrypcye stały się loteryami, na które prenumerują dla prym wielkich, lub zegarka z łańcuszkiem. Każde pismo peryodyczne, wprzód nim ustali ducha, tendencyą i charakter, nim się na świat wychyli, ma towarzystwo akcyonaryuszów, które, czuwając nad swojemi zyski, myśli tylko o uczynieniu umysłowego pokarmu smacznym, nie zaś zdrowym.
— Ech! już i na to przyszła ci ochota krzyczéć, Asmodeuszu — odburknął don Kleofas.
Gdybym był człowiekiem, powiedziałbym, że to jest profanacya. A potém, powiedz mi, na co się zdał taki ogrom nowych wydań co rok, co pół roku? Ta spekulacya jest tylko marnotrawstwem czasu i papieru. Dodanie nowych not, przemowy, biografii emfatycznéj, gdyż podobno modą jest także u was wynosić poniżonych i całkiem nieznajomych autorów i nazywacie to „jałmużną sławy“ a tę jałmużnę obficie sypią ci sami, którzy najsławniejszym pisarzom upornie ich ustalone wydzierają wieńce), te dodatki, nowe klisze, lub cul de lampes Tony i Alfreda Johannot, stanowią cenę istotną nowych wydań. A wiele osób, odurzonych głośnym prospektem, kupuje nowe, zarzuca stare edycye.
— Co temu, to niepodobna przyganiać, Asmodeuszu — rzekł don Kleofas — oczywista korzyść. Książki porzucone wpadają w ręce niższym klasom, za tanie pieniądze, i to powiększa liczbę czytających.
— A! wielką z tego niższe klasy korzyść odnoszą — odpowiedział, śmiejąc się do rozpuku dyabeł. — Jeszcze wy, ceniąc książki jako wyroby sztuki, widząc w nich sztukę tylko, nie tendencyą i fakta, nie psujecie się, boście już przefermentowani; ale dobrodu-