obraz p. Simmlera, Śmierć Barbary, chodzi tylko, jak i gdzie ma być sztychowany lub litografowany. Oprócz tego, uchwalono druk katalogu wystawy, który ma być pomnażany w miarę zmian, jakie w niéj zajdą. W ten sposób rozpowszechni się wiadomość o dziełach, znajdujących się w rękach Towarzystwa, i warunkach ich nabycia, a dany im rozgłos przyczyni się do obudzenia ku nim zajęcia.
Liczba wpisanych członków jest już znaczna, lecz dotąd prowincya prawie w nich niéma przedstawicieli; rozesłane dopiéro wezwania i odezwy, spodziewamy się, obudzą współczucie okazane już dawniéj przy samém zawiązaniu projektu dla Towarzystwa. Wszystko każe wnosić, że wkrótce zapewne zebrane fundusze dozwolą ogłosić konkurs i czynnie działać, w celu rozbudzenia zamiłowania w sztuce i pomocy artystom krajowym.
Do nowin miejskich, których nam pominąć nie godzi się, należy projekt nagrobka dla Dominika Szulca, na który składkę pierwszy ogłosił Kurjer. Jak serdecznie ta myśl przyjętą została powszechnie, nie potrzebujemy się rozpisywać, u nas każda rzecz poczciwa przyjmuje się łatwo i do serc przemówi. Pewni jesteśmy, że wkrótce na skromnym grobie zasłużonego nauczyciela, stanie kamień z ofiar ludzi, co go znali i szacowali; najdroższy pomnik, bo świadczący o zasłudze i uznaniu. Nie każdy go miéć może. Łzy przyjaciela, wylane na trumnie, nie polały się darmo, rośnie z nich dla serca, co je wycisnęło, pamiątka równie zaszczytna dla zmarłego, jak dla Warszawy.
Nie chcielibyśmy obok świeżéj mogiły, stawić wiadomości smutnéj o złym stanie zdrowia Władysława Syrokomli, ale sama się ona tu ciśnie. Już wierszyk ostatni, niedawno drukowany, malował nam dotkliwie chorobę jego i stan zwątpienia jakiegoś, smutném szyderstwem przebijający się przez przymuszone wesele. Listy z Wilna potwierdzają, czegośmy się domyślali, i każą choć westchnąć nad tym pięknym talentem, który w walce z rzeczywistością tak rychło postradał siły.
Szkoda nam tych nadziei, które dawały przykłady i poemata jego pierwsze, szkoda poety, którego zwiastowała nie jedna rozpłakana strofa piosenki, szkoda tego błysku, który gaśnie pod naciskiem najprozaiczniejszych życia męczarni...
Rok nowy już nam obficie przyniósł dowodów usposobienia swego polemicznego, satyrycznego i bojowniczego... że innych nie wymieniam, boć by to długo liczyć przyszło; — wspomnę tylko list z przypiskiem p. Falkenhagena Zaleskiego, o zjeździe w Żytomierzu, umieszczony niedawno w jedném z pism tutejszych, w którym obwiniono bardzo niesłusznie Gazetę Codzienną o niedość do-
Strona:PL Kraszewski - Wybór pism Tom IX.djvu/387
Ta strona została skorygowana.
366
J. I. KRASZEWSKI.