Strona:PL Kraszewski - Wybór pism Tom IX.djvu/391

Ta strona została skorygowana.
370
J. I. KRASZEWSKI.

trudnego, uczyniła, co tylko mogła, aby z powagą właściwą pismu, które przedstawia, odpowiedziéć zadaniu, nie uwodząc się żadnemi względy, żadném pobłażaniem, i sąd swój nacechować prawdziwie krytycznym poglądem. Tym razem sądzimy, albo konkurs odroczonym będzie, albo uznanie potwierdzi głos powszechny; redakcya bowiem najlepszéj nawet szukając komedyi, jeśli takie jest założenie konkursu, wypowié otwarcie i szczerze, iż najlepsza nie była dobrą. Jakkolwiek mało się zdaje zajmować tém boży świat, przyznajemy szczerze, ten tajemniczy konkurs, ta walka w dramodromie, mocno nas pociąga, ciekawi i drażni. Wyjdą-li znowu starzy zapaśnicy, czy nowe postacie? Zjawi się-li co godnego sceny, czasu, wymagań, treści i formy? Będzie-li bilet wygrywający na téj loteryi literackiéj i komu przypadnie? Da nam konkurs jakiego Moliera, Fredrę lub choć Marivaux i Zabłockiego? Rzecz doprawdy ciekawa.
Ale na zaspokojenie téj, bardzo zresztą słusznéj ciekawości, musimy trochę poczekać, bo osądzić dwadzieścia spraw miłości własnych, to nie małéj wagi rzecz. A ile to będzie jeszcze, da Bóg doczekać, nieprzyjaźni, hałasów i narzekań!
Zwróćmy lepiéj oczy ku weselszym przedmiotom. Mówiliśmy niedawno o handlu księgarskim, i napomknęliśmy nieco o gwałtownéj potrzebie prowincyonalnych drobniejszych księgarni sortymentowych, któreby wydawnictwu stołecznemu w pomoc przyszły. Powoli to życzenie nasze spełniać się zaczyna; mamy już jednę przez szanownego obywatela w Starym Konstantynowie założoną, teraz dowiadujemy się o drugiéj w okolicy, któréj bardzo podobnego zakładu brakło, w Piotrkowie. Właścicielem jéj jest p. Alfred Marczewski i Sp. a z tego, cośmy o nim słyszeli, wnioskować się godzi, że odpowié obowiązkom, które wziął na siebie.
Szukam, przewracam, o czémby kilka słów powiedziéć, a znaléźć nie mogę przedmiotu, prócz takich już oklepanych, że dopiéro za jaki rok, gdy wypoczniemy po nich, znowu je za nowe wziąć będzie można. Leży przede mną nowy tomik Biblioteki nauk przyrodzonych Bernsteina, ale gdybym się puścił w nauki przyrodzone i sprawozdanie z dwunastego tomiku o człowieku, o sercu, o krwi i kanałach, o żyłach i wodociągach, o oczach i nerwach — straciłbym resztę łaski u czytelników, o którą mi jednak chodzi wielce
Biblioteka ta jest wcale dobrą nawet, ale u nas jeszcze książki popularne ludziom, co nic nie umieją, wydają się za małą rzeczą, a co umieją trochę, już sądzą, że im nic nie trzeba. Kółko więc czytelników niewielkie. Szkoda, tyleby się z nich nauczyć można.