Strona:PL Kraszewski - Wybór pism Tom IX.djvu/398

Ta strona została skorygowana.
377
ARTYKUŁY Z GAZETY CODZIENNÉJ.

dotąd nie narodził się z tych popisów, choć myśl poczciwa, dobra i natchniona, nie chybia gorliwością o wzrost naszej sceny. Temu nigdyśmy przeczyć nie myśleli. Ale chłop strzela, Pan Bóg kule nosi.

VI.

Wiele mówiono o plotkach na wsi, lecz plotka w mieście jest fenomenem sto razy bardziéj zajmującym; pośpiech, z jakim leci, rozmiary, które przybiera, odcienie i barwy coraz żywsze, któremi się przystraja, czynią z niéj zjawisko godne postrzeżeń i zastanowienia. Są ludzie, co je noszą, i wziąwszy na się posłannictwo krzewienia użytecznych wiadomości, jak chłopcy z piaskiem i paczkami, chodzą po mieście pytając z jednéj strony — co słychać, z drugiéj — a czy słyszałeś? Tak żywiąc się od jednych, karmiąc drugich nawzajem, nie ograniczają się wcale na tém, żeby wieść w prostocie jéj rodziméj powtórzyć, przystrajają zaraz, bogacą własnemi domysłami i wnioskami i dawszy na niéj dowód swéj sztuki, puszczają w kurs nową monetę swego stępla, radzi, że odpowiedzieli misyi społecznéj, którą wzięli na siebie.
Nic zabawniejszego, jak słyszéć ich opowiadanie wypadku, którego byliśmy świadkami, to dopiéro potęgę wyobraźni i gieniusz roznosiciela dobrze ocenić można, jak z niczego umie stworzyć rzecz wielkiéj wagi, jak trafnie kombinuje i wiąże, jak stara się z przyciskiem wyrazić to, na czém fakt nie położył tego znaku... Mniejsza o to, że lekkomyślnie naraża spokój rodziny, dobrą sławę człowieka, że nie ma dowodów na to, co puszcza w obieg, że słyszał z ust dziesiątych, że nie zna nawet osób, których się to tyczy, raz przyjąwszy do serca i na ojcowskie łono plotkę, piastuje ją, chucha, powiększa i gotów się przysięgać, że jest do joty prawdziwą; choć ani wie dobrze nawet, kiedy to i jak miejsce miéć mogło.
Różne są rodzaje próżniaków i plotkarzy, użytecznych zresztą tém, że jak bocian nieczystości i plugawstwa, oni z ulicy zbierają, co gdzie pod nogami rzucono na śmiecisko życia.. użytecznych samą przesadą, która w końcu fałsz doprowadza do absurdum...; najgłówniejszym gatunkiem jest pasorzyt, który płaci gębą za to, co dla gęby potrzebuje i zręcznie usiłując wyżywić się delikatesami, do których ma namiętność, wywdzięcza się potwarzą za kawałek — chciałem powiedzieć chléba, byłoby to niewłaściwie, raczéj za kawałek paszteta. Temu nic nie kosztuje najczarniejsza potwarz, byle nie został głodnym, nic nie znaczy poświęcenie przyjaciela, byle