lentami. Tu więc chwilowa przynajmniéj stagnacya, ale przerywana entuzyazmem dla sympatycznych utworów Moniuszki. Verbum nobile, choć publiczność dla innych przedstawień jest zimna, skutkiem téj zimy okrutnéj, zawsze i z coraz większém współczuciem jest przyjmowane.
W księgarstwie nic nowego, ale dochodzą nas rzeczy nieznane, cóż kiedy takie, o których do ogółu czytelników mówić trudno. Leży przed nami zaprawdę ciekawy przekład Ksenofonta Hippiki i Hipparcha, czyli jazdy konnéj i naczelnika jazdy, przez prof. Ant. Bronikowskiego, jedynego następcę Iłowskich i Warszewickich, ale zechcecież słuchać, gdy wam o Ksenofoncie mówić będziemy?
Za dawnych czasów, przekład autora klasycznego, a tak zajmującego jak Ksenofont, byłby powitany oklaskami i wdzięcznością, dziś kogo to obchodzi, że w mało znanym kątku jest człowiek, miłośnik zapalony starożytności, który walczy uparcie z obojętnością wieku, i pracuje na polu opuszczoném przez wszystkich? Maluczka ta książeczka i jéj przedmowa są dowodem, jak zacnie i poczciwie pracuje prof. Bronikowski, jedyny dziś u nas hellenista, głosem tysiącem lat starym przemawiający, aby tradycyjnéj nici, wiążącéj nas z ludzkości rozwojem, nie zrywać. Im chłodniéj przyjmują dziś prace tłómacza Platona, Homera i Ksenofonta, tém większą zasługą ta jego niezłomna wytrwałość.
Ale zbliżmy się już do Hippiki. Na jéj okładce stoi naprzód wiersz Adama:
Bo serce jeźdzca na wojenném błoniu,
Po połowie bije w koniu...
Daléj, pod wizerunkiem Ksenofonta, jest jego zasad moralnych streszczenie, a na tytule to śliczne, bo pełne prawdy zdanie Goethego:
„Pożyteczne, samo sobie pomaga, bo tłum je wydaje, a nikt się bez niego obejść nie może; pięknemu dopomagać potrzeba, bo niewielu przedstawia je, a wielu go potrzebuje.“ — Snać nie mógł przewidziéć Goethe, że trafi się gdzieś może, iż i pożytecznemu równie jak pięknemu dopomagać będzie potrzeba. Dziwna to zapewne, ale tak jest. — Pożyteczne i piękne zresztą, stojące tu jak dwa wyrazy skrajne i dwaj przeciwnicy z wyższego wzięte stanowiska, nie są-li jedną rzeczą o dwu twarzach, dwoma stopniami jednéj idei, dwoma liśćmi jednego kwiatu? Możnaby wyrzec dość prawdziwie, że gdzie pożyteczne jest pojętém, tam piękne poczutém jest lub będzie; gdzie pierwsze zapoznane, tam drugie lub fałszywie zrozumiano, albo równie zaniedbaném być musi.
Mijam daléj przypis Augustowi Cieszkowskiemu, który dowodzi,