Sceptycyzm, dziecię naszego piekła rodzone, wszędzie już się wślizgnął, rozrósł i puszcza coraz nowe gałązki. Nim to wasz wiek uczynił dwa wielkie odkrycia, a raczéj je upowszechnił: że piękność i prawda są względne, a tém samém, smak i pojęcie, a tém samém szczęście i rozum. Na czémże się teraz oprzecie, gdy wszystko wkoło was się chwieje, a wy to czujecie sami? Jaka być może przyszłość wieku, który w siebie nie wierzy tylko o tyle, o ile jest dziś, a nic nie może rachować na jutro!
Krzyczeliście, pomnę, na rococo niedawnego smaku w sztukach; powiedzcie, w czém jesteście od niego wyżsi? Macie-ż jaką wyrozumowaną ideę, jednostajną normę waszego smaku? To, co dziś zowie się u was rococo, miało przynajmniéj tę zaletę, że było stale jedno. Ale XIX wiek zbudował kolumnę Vendôme, sprowadził obelisk Luksorski, postawił bursę, wymyślił słonia-fontannę, mnóstwo gotyckich naśladowań stworzył i wzniósł gmachy czysto greckie w Münich. Cóż myśléć o takiéj rozmaitości, o takiéj giętkości waszego smaku? Obelisk Luksorski w Paryżu jestto jakby trzewik balowy, uszyty ze starego pergaminowego rękopismu, słoń-fontanna niewiedzieć co znaczy, kogoż posadzicie na palankinie? Bursa, jakby ateńska świątynia, dziwi się pewnie, że tam stoi, gdzie się wznoszą wieże i płaskorzeźby Notre-Dame. Wasze ogrody są zapewne naturalniejsze od dawnych, ale natura będąca domniemanym typem parków i bóstwem parkomanów, nie sypie ścieżek żwirem i nie zbiera tak prawidłowie drzew w bukiety. Niech mi Pückler Muskau wybaczy, z nim wszyscy lubownicy ogrodów, one nie są upięknioną naturą, tylko znać w nich dobrze sztukę, choć ją, jak mogą, zasłaniają.
Tak u was w naukach pełno jest oglądania się niespokojnego na jutro, którego się niezmiernie lękacie. W literaturze taż sama niepewność, codzień chwalicie co innego: w sztukach rozmaitość bez braku, ubieganie się za nowością, zabiło smak. Dyabeł i Wenus hotentocka i karły z rodzaju Szekspirowego Kalibana (i naśladowanego zeń Hugonowego Quasimodo) są teraz w modzie jak dawniéj byli gladyatorowie, Wenery Medycejskie, aniołki. Cóż to dziwnego? Jesteście znudzeni, a powiadacie za wymówkę, że piękność jest względna (relative). Lecz podobno są punkta w życiu ludzkiém, są uczucia w sercu człowieka, pewne, stałe, niezmienne, wspólne wszystkim wiekom i krajom; od tych idąc, zdaje się, że nie wszystko znajdujemy względném. Ale, wola wasza; cóż biednemu dyablu do tego! Sprowadźcie choćby świątynie Wisznu do Paryża, a opactwo Westminsterskie do Aten, mnie nic do tego. Rozumie się tylko, że śmiać się będę.
Strona:PL Kraszewski - Wybór pism Tom IX.djvu/42
Ta strona została skorygowana.
21
ASMODEUSZ W ROKU 1837.