czy to, co nam daje poeta, dobrém jest i natchnioném, nie pragnijmy inaczéj, ni więcéj. Tu już wymaganie krytyki przechodzi jéj moc i władzę. Zarzucano tak właśnie Syrokomli, rozproszenie się na drobnostki, na gawędy, na rymy ulotne, i że nikt prawa niéma żądać po nim czego innego, choć surowo sądzić, co jest, ma obowiązek. Gdyby nic więcéj nie stworzył, nad tomik pieśni krótkich a natchnionych, wdzięcznych i w sobie całych, czemużby z piosnkami w ręku nie miał stanąć obok poetów innych i na równi z niemi. Maleńka statuetka Benwenuta więcéj wartą pewnie od Berniniego posągów pokrzywionych na moście przed Sant Angelo; niejednéj piosnki Heinego nie mieniałbym na cały poemat epiczny. W dziełach sztuki rozmiar nic nie stanowi, dusza wszystko. Iskrze gieniuszu wolno się wcielić w potężny gmach i w ziarno piasku, w trzy strofy Safony, jak w Odysseę Homera.
Chciałem tu odpowiedziéć na zarzuty słyszane często, a na fałszywéj oparte zasadzie i wypowiedziéć zarazem, że sądzę Syrokomli talent stworzonym właśnie do tych krótkich, maluczkich rozmiarem, a myślą pełnych strof, w których on celuje. W dłuższych utworach pełno jest rzeczy równie pięknych, ale ich całość zostawia wiele do życzenia. Przerwa konieczna w pracy ostudza go, odrywa, nie tak jest sobą i jednym ciągle, by mógł żyć długo myślą, co różnobarwnie i różnostronnie ma się wielkiém rozwinąć kołem, nie tak panuje nad sobą, aby się zmusił do wcielenia w ideę. Idea go porywa, nie on jéj rozkazuje. W krótszych utworach tchu mu nie brak ni siły, umié być wielkim, bywa doskonałym, zawsze jest prawie natchnionym.
Nie powiem tego o trzech piosenkach, francuskiéj, niemieckiéj i polskiéj, bo w tym urywku myśl jest zużyta, a forma nie taka prześliczna, jaką Syrokomla dać umié, ale kilka następnych mógłbym dać za przykład. Trzy córki Litwina, dłuższego rozmiaru, osobliwie zakończeniem nie zaspakajają, czytelnik spodziéwa się innego rozwiązania, czeka i czuje się zawiedziony. Jakkolwiek myśl ma być Adama, a rzecz cała przypomina Trzech Budrysów, sądzę, że musiano fałszywie opowiedziéć treść Syrokomli. Te trzy córki porwane powinny były zjawić się u ojcowskich progów, i przywieść z sobą trzech zięciów. Nie rozumiemy końca. Zbyt zreszą długo ciągnie się opowiadanie, a porównanie do Trzech Budrysów wskazuje najlepiéj, jak chybił artysta za szerokiemi dla rzeczy rozmiary. Precedencye szklanicy miodu znamy dawniéj; zamykająca zbiorek sielanka o Brzózce ładniuchna, smutna, tylko się nie godzimy z autorem na ostateczne jéj zakończenie. I brzoza w pieśni powinna powtórzyć: Nil desperandum, bo skaleczone głowy się podnoszą, bo roz-
Strona:PL Kraszewski - Wybór pism Tom IX.djvu/435
Ta strona została skorygowana.
414
J. I. KRASZEWSKI.