niałém wydaniu ilustrowaném sławnéj poezyi Lamartina Le lac. To melancholiczne dumanie, które teraźniejszemu zmężniałemu niepowiem, ale ochłodłemu pokoleniu wyda się dosyć mdłém, przy całéj swéj piękności, doczekało się wspaniałego album, w którém, jak perła w drogiéj oprawie, spocznie na wiekuiste zapomnienie. Dorobił do strof Lamartina, p. A. de Bar szesnaście widoków aqua forti, które są istotnie prześlicznie. Nie jesteśmy pewni, czy p. A. de Bar zyskuje co z poezyi Lamartina bez któréj jego rysunki zawszeby były bardzo piękne, ale to pewna, że poeta wzbogaca się niezmiernie.
Wydania Curmera, który jest nakładcą tego dzieła dość wysokiéj ceny, nadto są znane miłośnikom sztuki, aby je zalecać było potrzeba. Daj Boże, by się kiedy który z naszych poetów takiego wydania doczekał; oczekujemy równie wspaniałego album, i z prób w swoim rodzaju nie mniejszéj wartości, od p. Żupańskiego.
W braku domowych nowości wspomnimy tu jeszcze romans niemiecki Temmego: Adel (szlachta), który oprócz myśli, jaką zawiera, zwraca uwagę samém wykonaniem, pełném trochę wybujałego, ale żywego talentu. Wraz z Meissnera „Nową szlachtą“ powieść Temmego dowodzi pewnego kierunku idei w Niemczech, przeciwko dawnym formom przeszłości protestującego, a zarazem potrzeby protestacyi, to jest życia tych idei i trwania. Romans Temmego należy do potępionych u nas tendencyjnych, ale najlepsze romanse dawne równie są niemi jako dzisiejsze. Znajdziemy tendencye w Heloizie, w Clarissie, w Gil-blasie nawet, jeśli chcecie, a dawniéj od tego wszystkiego w Don Kichocie. Głównie idzie nie o to, by tendencyi nie było, ale by ona nie szkodziła artystycznéj wartości i nie pochłonęła jéj sobą, aby była szczerą nie obrachowaną. Temme uderza na stare przesądy rodu i przykład, jaki obrał w hrabi von Kappler, który się żeni z bogatą nie-szlachcianką, a rzuca ją dla bogatéj pani, mieniając szczęście na wzgardę i poniewierkę... jest bardzo szczęśliwy; krytycy zarzucają mu zbytnią romantyczność w historyi Józefy i Ruryka, ale trzebaż było dać pole wyobraźni, aby pobujała szerszemi skrzydłami. Pierwsza scena odbywa się w oberży pocztowéj na granicy Prus i Westfalii i nie słyszeliśmy, aby z tego powodu p. Temme miał jaką reklamacyę, jak my z Garwolina.
Opowiadano nam nawet dla uśmierzenia głębokiéj boleści, którą nas obarczyło tak zbytnio uczute w Garwolinie nadużycie gościnności, że hotel pocztowy z powieści p. Temme zyskał wiele przez obudzoną w publiczności ciekawość, historyami pani Honnek i Emmy Goedecke... daj to Boże i Garwolinowi!
Jeszcze słówko z powodu listu, który do nas wystosował autor konkursowéj komedyi, pod tytułem:
„Ziarno występku w kłos zbrodni wyrasta!“
Strona:PL Kraszewski - Wybór pism Tom IX.djvu/440
Ta strona została skorygowana.
419
ARTYKUŁY Z GAZETY CODZIENNÉJ.