jeden dowcipniś miał za bardzo wyborny koncept mówić o Schillerze cukierniku i zaprzeć się wielkiego poety. Pomimo téj animadwersyi przeciwko nieśmiertelnemu, któremu ona nic a nic nie uszkodzi, nas ta wielka i piękna indywidualność pociąga i zajmuje. Czujemy w nim jakąś duszę pokrewną.
Nie dziw téż, że wszystko, co się życia jego tyczy, obojętném dla nas być nie może. Dotąd za tę, która pierwsza rozbudziła w nim serce, uważano powszechnie panią Vischer, wdowę po jakimś kapitanie; dziś z nowych badań profesora Haack, okazuje się, że p. Vischer była tylko powiernicą Schillera, który się kochał w jéj siostrzenicy, pannie Wilhelminie Andrea, sławnéj swego czasu piękności, zewsząd ściągającéj hołdy. W szeregach jéj wielbicieli, liczono oprócz Schillera dwóch jeszcze poetów, a rzecz szczególna, żaden z nich podobno przed przedstawicielami prozy i powszedniego życia z buttersznitami nie potrafił wziąć pierwszeństwa.
P. Haack obiecuje nam wiele tyczących się téj miłości szczegółów, i nowy jakiś Album Schillerowski, ozdobi portretem panny Wilhelminy, która wcale na nieśmiertelność nie zasłużyła, nie poznawszy się na poecie.
Obok tego odkrycia postawić można ważne odkrycie uczynione przez jeden dziennik niemiecki, który dowodzi, że Garibaldi jest, zgadnijcie? ktoby się tego domyślił? — Niemiec. Argumentów na to nie braknie; naprzód, ze krwi niemieckiéj po kądzieli pochodzi, bo jest wnuczki Teodora Neuhoffa króla korsykańskiego synem, powtóre nazwisko Garibaldi ma być przerobieniem niemieckiego Geribald v. Garibald, naksztalt Teobald i t. p., i pierwiastki jego są czysto giermańskie!!
Jeszcze jedna wiadomość na zakończenie. Donosiliśmy już o stowarzyszeniu czeladzi rzemieślniczéj we Lwowie, zostającém pod opieką ks. Odelgiewicza, dziś miło nam dodać, że stowarzyszenie to bardzo się rozwija szczęśliwie i ma już własny gmach, w którym się mieści, opatrzony w ogródek, kręgielnię, małą czytelnię porządnie urządzoną i zakład dla czeladzi rekonwalescentów. Za opłatą dziesięć centów na miesiąc, staje się każdy dobrze prowadzący czeladnik członkiem stowarzyszenia i używa wszelkich jego wygód i korzyści. Z zabawą przyzwoita łączy się tu i nauka; ks. Odelgiewicz wykłada zasady religii i moralności, p. Władysław Zawadzki historyę powszechną, doktór medycyny Skałkowski daje zasady higieny, a p. Stanisław Niedzielski uczy śpiewu. Stowarzyszenie liczy już przeszło czterystu członków stałych, a do 300 wpisanych na próbę.
Instytucya ta, tak użytecznie wpłynąć mogąca na umoralizowanie rzemieślników, przypomina nam, że i dla nas projekt po-
Strona:PL Kraszewski - Wybór pism Tom IX.djvu/455
Ta strona została skorygowana.
434
J. I. KRASZEWSKI.