Strona:PL Kraszewski - Wybór pism Tom IX.djvu/456

Ta strona została skorygowana.
435
ARTYKUŁY Z GAZETY CODZIENNÉJ.

dobnéj podany był przez ks. Steckiego i rozbierany za dozwoleniem władz, że większość uznała go zbawiennym i wykonania jego już spodziewać się mogliśmy. Pragniemy bardzo, aby stowarzyszenie to przyszło do skutku.


XXI.

Zdaje się, że trudno niewinniejszéj rzeczy, nad naszę biedną korespondencyę, która zmuszona błądzić po bruku i obłokach, rzucać się w najrozmaitsze strony, dla wynalezienia sobie pokarmu, powinnaby skromnym rozmiarem i zadaniem rozbroić nieubłaganą krytykę.
Niestety! widzimy niepodobieństwo dogodzenia wymaganiom, które zawsze tryumfująco mają prawo rzucić się, gdzie nas niéma, żądać, czego nie dajemy, i odpychać, co przynosim. Na to niéma ratunku, chyba rezygnacya! Odebraliśmy list, z wymówką, że korespondencye zaczynamy od meteorologicznych spostrzeżeń — to mniejsza, bo autor pisma pewnie nigdy nie był zmuszony codzień zaczynać listu, i nie wie, jak trudno odrazu in medias res wskoczyć.
Co gorzéj daleko zarzucają nam skąd-inąd, że dajemy wiadomość o błocie, kiedy już sucho i mroźno, a o mrozie, gdy się zbiera na odelgę, żeśmy pisali o rzece w ulicy Trębackiej, gdy ta już znikła z planu Warszawy, o górach i przepaściach na Wierzbowéj, po wyrównaniu ich wszechmocną ręką mrozu; co tu poradzić na to, gdy list dwadzieścia cztery godzin naprzód pisany być musi, a natura nie stosuje się wcale do potrzeb redakcyi i lekceważy to, co my oniéj mówimy? Mnie się zdaje, że pretensyą możnaby miéć do natury, a zresztą na pociechę tych, którzy nieradzi są, że błoto zamarzło, możemy im przyrzec uroczyście, że go jeszcze miéć będą więcéj, niż sobie życzą.
Ale wyjdźmy co najprędzéj z tego przedmiotu, i draźliwego, jak się okazuje, i niebardzo przyjemnego. Odbieramy nowe wiadomości o projektowanéj wystawie starożytności we Lwowie, która więcéj dla niestosownie obranéj pory, niżeli dla innych przyczyn, dotąd przyjść nie mogła do skutku. Kto wie, czy odłożenie jéj do Sto-Jańskich zjazdów jeszczeby temu niepowodzeniu zaradzić nie mogło. To pewna, że żadne osobiste powody nie stanęły na przeszkodzie, a raczéj formy użyte i sposób, w jaki się to składało, nie dozwoliły wyrobić się potrzebnemu dla wystawy współczuciu ogółu. Pewni jesteśmy, że starania osobiste pp.  Bielowskiego i Dzieduszyckiego byłyby skuteczniejsze daleko, niż wystąpienie abstrakcyjne instytutu, które zamało przemawiało do ludzi. Zresztą,