Strona:PL Kraszewski - Wybór pism Tom IX.djvu/457

Ta strona została skorygowana.
436
J. I. KRASZEWSKI.

usunięcie się od współudziału pp. Łepkowskiego, Żebrawskiego i podobno Rogawskiego nie poszło z jakichś względów czysto osobistych lub braku współczucia, ale prędzéj z przekonania, iż wystawa z trudnością udać się może. Milczenie dziennikarstwa w téj sprawie, jakaś dziwna dla niéj oziębłość publiki, nie dozwalały spodziewać się powodzenia.
Gdy o tém mowa, dodamy jeszcze, że niesłusznieśmy posądzili o odmówienie współudziału hr. Leona Rzewuskiego z Podhorzec, który jeden z pierwszych pośpieszył przesłać do Lwowa husarskie zbroje skrzydlate i inne posiadane przez się pamiątki. Miło nam błąd poprawić, gdy prawda tego wymaga.
Mówiliśmy już tu po dwakroć o przekładach z greckiego prof. Bronikowskiego w Ostrowie w W. Ks. Poznańskiém; przychodzi nam tu uzupełnić tę wzmiankę nader niedostateczną tém, że pr. Bronikowski przełożył dwie pierwsze księgi Herodotowe, które już są wydrukowane u p. Żupańskiego w dwuch-set pięćdziesięciu egzemplarzach tylko. Tłómacz nie bez powodu rachuje na to, że mu ktoś chętny a zamożny zechce dopomódz do wydania reszty, gdyż tego o swych siłach dokonać nie jest w stanie święcąc już i tak ciężką pracę. Herodot ten był już tłómaczony przed ośmiu laty i czekał w tece na wydanie. Oprócz tego rozpoczęty jest druk Tucydydesa, pierwszemi dwiema księgami już wydrukowanemi na próbę. Otóż dlaczegośmy wysoko wynosili zasługę téj pracy, bo w niéj widzimy poświęcenie i upornie a szlachetnie dopinany cel, mimo przeszkód wszelkiego rodzaju. Zarzucają nam, wiemy, że są inni pracownicy na tém polu, że innym część téj zasługi należy, zgadzamy się chętnie, ale cały zawód prof. Bronikowskiego świadczy, że to jest jego życia zadaniem, — potrzeba umiéć ocenić taką ofiarę dla głębokiego przekonania.
Świat grecki obcy nam prawie, bo nie mamy ani takiego jak Grote historyka, któryby go nam odsłonił, ani takich jak Niemcy i Francya tlómaczów, coby nas w jego życie wtajemniczyli, stanowi przecie jeden z najświetniejszych cyklów rozwoju ludzkości i nieświadomość jego jest w narodzie brakiem, jest prawie powiem kalectwem. W najświetniejszych czasach naszéj kultury mieliśmy Iłowskich i Warszewickich, których imiona i cudzoziemcom nie są obce, zabrakło nam późniéj pośredników, i od nie wielu lat dopiero na tém polu pracować zaczęto. Gdybyśmy na greckich więcéj kształcili się wzorach, możeby nigdy idea piękna tak źle pojętą nie była i smak w końcu XVIII w. do takich aberracyj nie przyszedł. Dziś czas jeszcze zwrócić się do wielkich źródeł, i oprzéć na nich wszelkie wychowanie gruntowniejsze, które nada-