Strona:PL Kraszewski - Wybór pism Tom IX.djvu/489

Ta strona została skorygowana.
468
J. I. KRASZEWSKI.

— Marku kochany... a pamiętasz na szkolnéj ławie... cośmy to prawili, czytając historyę grecką?
— A no tak, ale to historya nie nasza, a tu jak to sobie jest, daleko wygodniéj... świat się sobie powoli, jeśli zechce, przerobi sam... dajmy pokój. I tobie-bym radził, siedź ty cicho.
— Kochany Marku, siedzę cicho, ale to robię, co przekonanie dyktuje.
— Kiedy bo ty hałasu potrzebujesz do życia.
— Ostra-by to prawda była, gdyby była prawdą, ale nie, kochany Marku, potrzebuję pracy, a gonię za tém, co mi się dobrem zdaje.
— A nie lepiéj-by ci to siedzieć spokojnie u siebie na wsi i patrzeć, jak się drudzy dzierają, niż samemu léźć w tę kaszę.
— Widzisz, kochany Marku, gusta są różne... a jeśli kto lubi walkę i czynność?
— Ale bo mówią, że ty nawet powstajesz na szlachtę raz wraz i aby w nasze...
— Kochany Marku, mówią, ale nie bez pewnéj racyi, choć nie zupełnie prawdziwie; — powstaję na szlachtę, która swych obowiązków nie spełnia, szanuję tę, która je zna, bo cóż u licha i jam téż sroce z pod ogona nie wyszedł... ale tak u mnie dobry szlachcic poczciwy, jak i poczciwy chłop i mieszczanin i rzemieślnik.
— E! a widzisz! — zawołał tryumfując pan Marek.
— Tak jest.
— Toś zgubiony — rzekł — czerwony!
— Spojrzyjże w ewangielię, panie Marku.
— E! ba! to rzecz do kościoła się odnosząca, a na wolném powietrzu, taki co chłop to chłop.
— Wiesz ty — rzekłem po chwili — że doprawdy zaczynam sądzić, żeś daléj niż z Sandomierskiego przyjechał...
— Nie, nie — odparł Marek. Siedzę na wsi, nie bywałem nawet we Wrocławiu, choć się na to zbierało — podróże głupstwo. Gazeta moja mi to także do głowy kładzie, a ona musi dobrze wiedziéć, dlaczego to czyni.
— No — i ja wiém, choć i ja ganię podróże... ale są różne... jednym one szkodzą, drugim pomagają... to tak jak z lekarstwem, które być może trucizną.
P. Marek głową pokiwał.
— Powiedzże mi — rzekł — to wy na seryo utrzymujecie, że szlachta nie ma rącyi.
— W czém? — spytałem.
— A no — w tém, że jest...
— I owszem, ale to pociąga za sobą większe obowiązki, niż siać, zbierać i brzuch karmić.