gominę, trzeba ją było potém chartom oddać, bo pokojowe nawet pieski jéj nie chciały.
— Przecież? — spytałem, — czémeś się na świecie rządzić i do jakiegoś celu iść potrzeba?
— No tak — rzekł Marek zapalając gasnące cygaro, które wreszcie zmienił na fajkę, bo do niéj był przywykły — człowiek sobie powinien w głowę wbić, że nic się nie dzieje bez interwencyi Opatrzności, a potém śpij spokojnie.
— No, ale cóż będzie z rozumem i wolą w takim razie?
— Rozum, widzisz — odparł Marek — to rzecz domowego użytku na codzienne rozchody, a wola póty doskonała, póki jéj nie używać... cztery razy w życiu miałem wolę stateczną i zawszem tego żałował...
P. Marek westchnął, jam nie chciał budzić przykrych wspomnień i sądziłem już, że rozmowa się przerwie, ale przyjaciel miał widać na sercu, żeby mnie od zgubnego odwieść przedsięwzięcia i począł po chwili.
— Byłem — rzekł — wczoraj w cukierni i pięknych się rzeczy nasłuchałem o twojéj Gazecie.
— Ha! — spytałem — powiedz, może się co nauczę.
— Boję się ci powtarzać, mogłoby to zgryźć cię niepotrzebnie — a widząc uśmiech na mojéj twarzy, dodał ostrożnie i powoli Wszyscy, ile ich tam było różnego powołania ludzi, łajali, co wlazło.
— A czytali? — spytałem.
— No! jużciż, przewracali przynajmniéj.
— Choć nie godzien jestem zapewne mierzyć się z wielkim Fryderykiem, powiem ci jak on; gdy mu doniesiono o paszkwilu przylepionym na ulicy — Jak skoro czytają, mają prawo to samo na mię krzyczéć, jak ja na nich krzyczę, a co głośniéj to lepiéj. Byłże tam kto z młodych? — zapytałem p. Marka.
— Nie — rzekł — ludzie wszystko wytrawni, poważni, siwiejący...
— Tegom się spodziewał.
— I nie boli cie to?
— Nie, są to ludzie do innego porządku przywykli, którzy ani nowych pojęć przyjąć, ani się z niemi oswoić mogą, na młodych tylko rachuję... Młodość pochopniéj chwyta prawdę, przeczuwa ją, zgaduje, bojuje za nią i wierzy łatwiéj, że człowiek może nie widząc jednostek i ludzi, nie myśląc o zaczepianiu indywiduów, miéć na celu tylko wywojowanie pojęć i wyjaśnienie potrzeb.
Marek pokiwał głową.
— Podejrzane rozumowanie — rzekł — starych masz przeciwko sobie, to się do młodych odwołujesz... ależeś ty sam nie tak już młody, bośmy przecie rówieśnicy.
Strona:PL Kraszewski - Wybór pism Tom IX.djvu/493
Ta strona została skorygowana.
472
J. I. KRASZEWSKI.