Strona:PL Kraszewski - Wybór pism Tom IX.djvu/496

Ta strona została skorygowana.
475
ARTYKUŁY Z GAZETY CODZIENNÉJ.

cia... Niechże tylko piersi szwankują, lub uchowaj Boże głowa zasłabnie, na nic poczciwy żołądek, który się uwija i spełnia, co mu polecono — człowiek chory... Otóż tak i krajem, panie Marku; niech w nim rola, przemysł i handel kwitną zarówno, nie wypierajmy się żadnego elementu życia; nie kaleczmy przez Boga danego organizmu, potrzeba, by obok rolnictwa kwitnął także handel, krzewił się przemysł... Nie żądamy przerostu życia i potężnienia dla żadnego z tych żywiołów... ale sądzimy, że one wszystkie są nam potrzebne. Wzrost przemysłu interesuje rolnictwo, rola nie obejdzie się bez fabryki... fabryka bez handlu... Inaczéj, panie Marku, my surowe płody nasze przedawać będziemy i odkupywać je sowicie cudzą opłacając pracę...
P. Marek ziewnął.
— Może ty i masz słuszność, — rzekł powoli — licho tam ciebie wie, ale to znowu te fabryki, i przemysł, to jakoś nie nasza rzecz...
— Tém ci gorzéj, p. Marku, trzeba, żeby to była rzecz nasza...
— A kiedyśmy do tego nie stworzeni?
— To się trzeba do tego urobić...
— No tak... a jakto charakter nasz nadweręży!
— Drogi panie Marku, bieda to już tam charakterowi, któryby się rozprządł na warsztacie, lub przefrymarczył w handlu... ja lepiéj trzymam o nas i pewien jestem, że mu nic nie zaszkodzi.
— Jak sobie chcesz! ale ja taki ci powtórzę, że to nie nasza rzecz...
— A ja powiem znowu, tém ci gorzéj.
— No, Bóg z tobą, — odparł Marek — ale cóż za licho żeście tego młyna odradzali im, niechby sobie byli mełli...
— A niechby sobie mełli! — odpowiedziałem — byle zdrowo, dobrze, wesoło, i korzystnie, ale kiedy na ważniejsze i bliżéj kraj obchodzące rzeczy brak kapitałów, kiedy mnóstwo nie dostaje i pilnych i ważnych... młyn nie mógł nam się wydać zbawcą ojczyzny i przedsięwzięciem cały ogół obchodzącém... Dodaj do tego, że ten młyn mógł swojego czasu siedemkroć sto tysięcy rubli kosztować, ale dziś za połowę tego grosza podobny postawisz...
— Wszystko to może być, ale za młyn się gniewają...
— Jakże chcesz, panie Marku, ja także się gniewam, że mnie nie zrozumiano...
— Gdybyś choć tak co umieścił sympatycznego dla połatania téj sprawy i innych twych sprawek? — rzekł Marek, który z temperamentu zgodę lubił.
— Poddaj mi — rzekłem śmiejąc się.
— Pochwal nas za co — odparł Marek... ale tak od serca...