Strona:PL Kraszewski - Wybór pism Tom IX.djvu/500

Ta strona została skorygowana.
479
ARTYKUŁY Z GAZETY CODZIENNÉJ.

szych... daj Boże, by nas dziesiąta część tych, co czytać umieją, czytała... i to by było dosyć...
— Wszystko źle, daruj mi, że ci to tak szczerze mówię — odparł surowo — z téj waszéj literatury i pismactwa... wam to w głowie zaświtało popularyzować naukę, wiadomości, licho tam wie co i wiesz... dodał, — już mój ekonom z kalendarzy Jaworskiego tyle się rzeczy nauczył, że ja mu placu dotrzymać nie mogę.
— A no; toś się cieszyć powinien...
— Śliczna pociecha! straciłem powagę... ma się za rozumniejszego odemnie.
— Czemu téż ty tego kalendarza nie przeczytasz?
Pan Marek splunął...
— Już to co tu u was w Warszawie widzę, wcale mi ochoty nie daje do czytania... człowiek się nie może opamiętać... pełno figur nie wiedziéć skąd wyszłych, a tacy przyzwoici ludzie, że aż miło... choć doprawdy ani się dopytać, skąd się wzięli...
— Ale chwała Bogu ludzie przyzwoici...
— Jest wielu do rzeczy... ale proszę cię, ten syn stolarza, tamten wnuk krawca... i ani poznasz.. ja ci się przyznaję — dodał Marek — że ja głowę tu tracę...
— Mój drogi Marku! cóż ci to szkodzi, że jest więcéj przyzwoitych i do rzeczy ludzi na świecie? czybyś chciał, abyśmy sami byli tylko przyzwoici i do rzeczy?
— Nowe idee! nowe idee! dyabła to wszystko warto... odpowiedział Marek z westchnieniem — człowiek na drodze rozumowania dochodzi do nich, ale gdy mu je przyjdzie żywe przełknąć, ani sposobu...
— To tak jak z lekarstwem... rzekłem po cichu...
— A kiedy ja w doktora wiary nie mam; — zawołał mój przyjaciel — pigułka gorzka i kto wie, jaki skutek...
— No! aleś czytał Bossueta? — spytałem — co on tam prawi!
— Już i Bossueta zbrzydziłem — odpowiedział z cicha...
— Jednakby go tu nie zawadziło przypomniéć — szepnąłem mu — myśmy wszyscy narzędzia boże w ręku Opatrzności, robimy z wolą i myślą, ale chłop strzela, Pan Bóg kule nosi...
— Tak... i tą kulą w sam łeb sobie walim...
— Może nie my, ale Pan Bóg...
— To mi wszystko jedno, kiedy dostanę... w głowę...
— A rezygnacya?
— Tego wyrazu w języku u nas nie ma i znać go nie chcę, — zawołał Marek.