Strona:PL Kraszewski - Wybór pism Tom IX.djvu/525

Ta strona została skorygowana.
504
J. I. KRASZEWSKI.

i zamawiają egzemplarze, o godzinie czwartéj porywają dziennik, który w chwilę rozchodzi się po całym Paryżu.
Patrie na miesiąc spożywa około 630,000 franków. Przedający ją biorą po 12 centymów, sprzedają po 15. Z tych dwunastu sześć bierze rząd za stemple. Zostaje więc sześć na utrzymanie trzechset ludzi, którzy dziennie biorą około 1,200 franków. Ale ta maleńka ilość z ogłoszeniami starczy na pokrycie budżetu i utrzymanie dziennika na stopie, jaką zajmuje.


V.
De Quibusdam Aliis.

Nic rzadszego nad dobrą powieść, nietylko u nas, ale na całym bożym świecie, dziś zwłaszcza, gdy się ten pokarm znacznie przejadł, a ludzie pożywniejszéj strawy pragną, gdy broszura gorąca jeszcze jak podpłomyk, oblana masełkiem zgorszenia i alluzyi, tak przekarmia, że się po niéj już nic nie chce wziąć w usta.
Po zapytaniu p. Ludwigha naprzykład qui payera les dettes de l’ Autriche? zechceż się wziąć w rękę jakiegoś Pierre Mouton p. Reybaud albo którą gawędę p. Achard? Dziś już bardzo naiwny, kto powieści pisze, godzien Montyońskiej nagrody.
Tylko w Anglii i w Niemczech powieść powoli idzie uprawiana przez ulubionych autorów. Dickens zawsze opowiada dzieje swych bohaterów ludowych, a Gutzkow teorye wplata w wieńce fantazyi. I są ludzie, co czytają nawet namiętnie. We Francyi powieść przeszła do czytelni, do poddaszów, wydaje się tanio, drukuje skromnie i nie rodzi tak nadzwyczajnych entuzyazmów, chyba jest tak śmiałą jak pani Bovary Flaubert’a, lub tak rzeczywistością przesiąkła jak obrazki Champfleurego...
Ideał, poezya,... niestety! ulatują z ziemi coraz wyżéj i otrząsłszy skrzydła z nieczystych jéj uścisków, w niedostrzeżone szybują błękity, koniec ich szaty jeszcze niekiedy muśnie po tym padole płaczu, ale go wiatr porywa i unosi. Nawet poemata dzisiejsze czuć realizmem okrutnym.
Z razu ten realizm był to kondyment, mówiąc po staroświecku, wcale łakomy i smaczny, póki przychodził przy poezyi jako sprzecznik, i po Szekspirowsku ideał podnosił jak białe alabastrowe karnacye nimf podnoszą w obrazach Rubensa brunatne tony opalonych Faunów... Ale... skończyło się na tém, że Wenus znikła, a rogate Fauny zostały same. Cóż na to poradzić? co z tém po-