Strona:PL Kraszewski - Wybór pism Tom IX.djvu/526

Ta strona została skorygowana.
505
LISTY Z MOKOTOWSKIÉJ ULICY.

cząć? kiedyśmy od nieba i niebieskich marzeń zdezerterowali umyślnie i rozmyślnie??
Courbet jest wielkim malarzem, Flaubert wielkim powieściarzem a Dantan najgenialniejszym rzeźbiarzem. Ale myślicie, że to tak potrwa?
Ludzkość jest grymaśnicą wielką, przeje się jedném i znowu zażąda drugiego, upadniemy niechybnie z tych realizmów strasznych w straszniejsze jakie potém ideały... tylko co nie widać tragedyi Rasyna... a Ludwik Osiński już się drukuje, żeby być gotowym.
E sempre bene; jak jest, więc tak być musi, więc z tém dobrze, więc tak najlepiéj, — i cicho, ani słowa.
Wśród ulewy wszakże dzieł jednego rodzaju i jednym oznaczonych stemplem wieku i godziny, wyrwie się czasem niezależny umysł z czémś, ot tak sobie, swojém własném, nie oglądając się na to, co smakuje publice... i dzieło przesunie się nieczytane, niepostrzeżone... ale kiedyś je ktoś z pyłu podniesie.
Czasem sto lat na ziemi leży, ale są i archeologiczne sławy, i restauracye imion po wiekach wydziedziczenia. Stosuję to do starszych pism i rzeczy, boć teraz tylu nas czyta lub przerzuca, że się zawsze ktoś trafi, komu szczera a z talentem pisana książka do serca i głowy zagada. Więc jeśli ten, co czytał, i uczuł, ma pióro w ręku, coś napisze ad aeternam rei memoriam i odda nieznanemu talentowi, nieznane świadectwo.
Ale choćby i tak było, gdy się jednego czytelnika znalazło, czy nie dosyć?? ja myślę, że więcéj żądać nie potrzeba. Widzicie już, do czego idę, do odkrycia arcydzieła? zgadliście. Jest to prześliczna powieść z tym tylko warunkiem, że nie zupełnie dla pensyonarek pisana. Ale co w niéj życia i uczucia, jaki styl! ile barwy! jak te obrazy nakreślone są jedném niczém a pełne prawdy, jak każde uderzenie pędzla, chciałem powiedziéć pióra, znamionuje wielkiego artystę!!!
Niecierpliwicie się, czuję, pragnąc co prędzéj tytułu, bo tytuł i imię autora dziś niezmiernie ważne... bo z nich często sąd o całéj książce się wydaje, jak gdyby tytuł służył na co więcéj prócz zabrukania okładki, a imię autora ręczyło, że rzecz dobrą lub złą być musi.
Tytuł jest prosty, jest niezręczny prawie, jest długi po studencku, jest niepowabny, nie dosyć fantastyczny, nie dosyć ponętny... La naissance d’une ville. Narodziny miasta! Słyszał kto co podobnego?
Autorem jest Engieniusz Pelletan, prawda, że go nie znacie? a jednak Pelletan jako umysł, jako talent przechodzi całą głową mnóstwo takich, których widując na okładkach codzień i nawet ortografii ich imion nauczyliście się dokładnie. Pelletan był nie-