Strona:PL Kraszewski - Wybór pism Tom IX.djvu/536

Ta strona została skorygowana.
515
LISTY Z MOKOTOWSKIÉJ ULICY.

go bladym, pomieszanym, rozpowiadali wszędzie, że rozwiązanie się zbliżało.
„Ta atmosfera nieufności niecierpliwiła Miresa, zażądał od swojego obrońcy prawnego p. Mathieu, memoryału, w którym protestował gwałtownie przeciw potwarzom, przeciwko niewdzięczności ludzkiéj. Zdawał się żądać, by dla zachowania jego, poświęcono mu ministeryum. Chociaż nie wymieniono nikogo, memoryał dawał się dorozumiewać niechęci kanclerza (Garde des Sceaux).
„Oddano to p. de Morny. Prezes izby prawodawczéj przedstawił pismo cesarzowi i zalecił mu sprawę nieszczęśliwego gienialnego przedsiębiercy...
„Ale Cesarz uraził się tonem memoryału, nie uznał prawa p. Miresa do uprzedzania oskarżeń i obrony tak zuchwałéj. Ale że tu szło o zachwianie bursy, o fakt ważny wedle sądu obrońców cesarstwa, rzecz poszła na radę ministrów. Tam postanowiono aresztować Mires’a, a wszyscy bronili się od podejrzenia, żeby go bronić mieli. Od dni dziesięciu ajenci policyjni czuwali nad wszystkiemi jego krokami, na dany znak koło to, obejmujące go, ścisnąć się miało tylko. Ucieczka była niepodobieństwem, mogli go aresztować w każdéj chwili.
„W niedzielę dnia 17 lutego o pół do dziewiątéj wieczór, jeden z lokajów p. Mirès wszedł do salonu, w którym zgromadziła się była cała rodzina, i dał wiedziéć, że ktoś nieznajomy, i niechcący się dać poznać, pragnął się z nim widziéć.
„Czy niczego się nie domyślając, czy czując się tak bardzo bezpiecznym, Mirès spokojnie odparł:
— „Nie przyjmuję nieznajomych, proś tego pana, żeby powiedział, kto jest.
„Lokaj powrócił z tém, że ów pan nazwać się nie chciał.
— „A! jeśli nie chce się dać poznać, odparł Mirès dumnie, niech przyjdzie jutro o dziesiątéj do biura; tam przyjmuję wszystkich.
„Lokaj wyszedł, ale w chwilę, potém drzwi salonu otworzyły się znowu, i nieznajomy sam wszedł niemi.
— „Nie pozwoliłem wpuszczać, zawołał Mirès zrywając się gwałtownie, i zmierzając od stóp do głów jegomościa, który kłaniał mu się grzecznie.
— „Jestem komisarzem policyi, i polecono mi, abym pana aresztował, — odparł pierwszy z największą przyzwoitością.
„Piorun padł — rodzina cała krzyknęła z bólu i osłupienia, Mirès pobladł i uczuł się zabitym; stracił całą odwagę, przekonywając się, że mógł być dosiągniętym.
— „Proszę pana o godzinę czasu, — rzekł grzecznie do komisarza — dla wydania rozkazów i zrobienia porządku.