stał senatorem. Wspólnie z p. Veuillot założył był niedawno dziennik le Reveil, który tak dalece nikogo nie zbudził, że w ostatku sam zasnąć musiał.
Obok tych popleczników cesarstwa, których lista zawiera imiona ludzi nie bez talentu, stawi autor z drugiéj strony literaturę wychodztwa i na czele jéj V. Hugo, którego opozycyi przyznaje lwią siłę. To co mówi o dzienniku L’homme wydawanym w Jersey, przechodzącym gwałtownością wszystko, co gdzie było pisane i drukowane, jest dosyć słuszne. Daléj wspomina o upadłym Lamartinie, który dziś niezmordowanie pisze, aby płacić długi zrobione w czasie pisania i nad tą pracą Penelopy zużywa się do szczętu. Ostatnie pisma jego przechodzą niepostrzeżone, kupują je — za jałmużnę...
Ze świeczników czasów ostatnich wielkie imiona Thiers‘a, Lamartin‘a, Michelet‘a, Guizot‘a, S. Beuve, p. Sand, S. Marc Girardin‘a Montalembert‘a świecą już tylko promieniami swéj przeszłości. Thiers kończy wielkie dzieło, w które włożył życie, Lamartine improwizuje nie dla chleba, ale dla biszkoptów, Michelet odmłodzony, ale trochę może zanadto śpiewa jedne waryacye z mało różnych tematów; S. Beuve gawędzi w poniedziałki, aby miał co jeść w ciągu tygodnia reszta jak Bóg dał. Guizot i talent i niepopularność swoję dawną przechował w całości do dziś dnia, a razem uparte doktrynerstwo, które go zawsze cechowało.
O Thiersie mówi autor, że wygląda jak dziecię, które bawiąc się sparzyło palce i nie chce już więcéj żadnéj zabawki.
Daléj maluje lekką opozycyą, która powoli i ostróżnie w mniejszéj wagi przedmiotach i pismach się objawia, ale tu szereg imion jest krótki. Na dowód osobliwszych sprzeczności, jakie ten stan rodzi, zacytował mnichów, jak O. Lacordaire, stojących przeciw władzy świeckiéj Ojca Św., a protestantów przemawiających za nią.
Sąd o Michelecie jakkolwiek trafny, jest może za pobłażliwym, mimo czci dla jego zalentu trudno nie widziéć jak w miarę ulatującego życia, uczucie zastępuje przesada coraz silniejsza, jak Michelet przechodzi w sentymentalizm, w manierę, w pretensyonalność.
Z wielką czcią nareszcie mówi o p. Sand, talent jéj uważając za równie świeży, równie silny, dojrzalszy może, ale nie mniéj potężny, jak był przed laty, w czém mu zupełną przyznajemy słuszność. W czci sztuki, ideału, poezyi, w poglądzie na świat serdecznym nie zmieniła się ta kobieta, została cała sobą i tém pochlubić się może. mieszka zamknięta w Nohant, uczy się, nie mając co robić, po łacinie, i kocha się — w Wirgiliuszu!!
Szczęściem Wirgiliusz z tego nie umrze jak Chopin. Po ogólnym rzucie oka, przebiega następnie autor pojedyńczo filozofią, poezyą, romans, teatr, krytykę, dziennikarstwo, wszędzie znajdując piętna
Strona:PL Kraszewski - Wybór pism Tom IX.djvu/543
Ta strona została skorygowana.
522
J. I. KRASZEWSKI.