Strona:PL Kraszewski - Wybór pism Tom IX.djvu/57

Ta strona została skorygowana.
36
J. I. KRASZEWSKI.

A potém, sam człowiek najlepszym jest sobie sędzią. Smutno z uwielbienia i oklasków zejść na politowanie gminu. Ja naprzykład — dodał Gros — czegom nie doświadczył z ostatnich dzienników i gazet, które mnie sądziły? Napoili mnie żółcią, powiedzieli mi przedwcześnie: Gros już nie żyje! I można-ż to znieść długo?
— I ten człowiek już stary — rzekł szatan — już ostygły, mogący żyć wspomnieniem swojéj sławy, nie mający już zbyt długiego brzemienia przyszłości, wywyższony od Napoleona i Burbonów, uważany za wodza szkoły, ten człowiek także nie zniesie życia i zabije się. Wszędzie myśl samobójstwa stała się pospolitą, trywialną, od kupca aż do poety, każdy uważa ją za ostatnią ucieczkę w najpierwszéj przykrości życia. Nie stara się zwyciężyć, nie rozpoczyna walki nawet, lecz obojętnie upada pod pierwszym ciężarem. Przykłady i literatura rozsiewają zarazę. Idź na teatr. Co grają na teatrze?
— Chattertona p. Alfreda de Vigny. Okropny obraz walki poety ze światem, obraz tym niebezpieczniejszy, że nie jest prawdziwy. Chatterton prawdziwy był to młody chłopiec, syn profesora, charakteru skrytego i niespokojnego. Pierwsze jego próby były szalbierstwem literackiém, pastiszem starych kronik i pieśni, a pierwszy gniew na świat poszedł z tego, iż Horace Walpole nie dał się zręcznie podrobionym starożytnościom oszukać; złość naprzód się wylała w jadowitych satyrach, a nie silna obróciła się potém sama na siebie. Inszy jest całkiem Chatterton p. Alfreda de Vigny, tu cała wina pochodzi od świata, a on jest niewinną ofiarą. Miarkujmy, jaki to skutek czyni na słabych umysłach. Przykład Chattertona, Gilberta, d’Escousse, Roberta, Grosa, więcéj pociągnie niż Werter. W ciężkich chwilach życia, ci, co świata nie rozumieją, nawet nie próbując się z nim pogodzić, zastosować się do niego, idą precz. Literatura, łając świat i porządek jego zwyczajny, przyśpiesza skutek. Jeden samobójca w Brest, odbierając sobie życie, kazał napisać na grobowym kamieniu:
„Ci-dessous gît un jeune homme qui croit à Victor Hugo.“
A p. Hugo nie zadrżał, czytając te słowa!
— Wreszcie, czegóż chcą poeci od świata? żeby na nich czekał z otwartemi rękoma, sypał im złoto i czcił jak bożków! Gdyby tak było, straciliby piękniejszy wieniec od laurowego, wieniec cierniowy, który dłużéj utrzymuje ich imię, niż wszelkie inne. Obsypani złotem, zapłaceni za życia, nie mogliby już nie żądać więcéj. Hdy w teatrze grają Chattertona, o sto kroków od teatru, na ulicy S. Honoré, dramat podobny prawdziwy się odbywa. Młody poeta, Emil Ronlland, dogorywa pod ciężarem prac umysłowych i nędzy, którą starannie ukrywa przyjaciołom. Po cichu tylko podaje pro-