Strona:PL Kraszewski - Wybór pism Tom IX.djvu/58

Ta strona została skorygowana.
37
ASMODEUSZ W ROKU 1837.

śby do ministrów, lecz napróżno, Lecz cóż może być wspólnego między ministrem a ubogim poetą? Lepiéj mu było udać się do zamkniętych w Ham eks-ministrów, ci by go łatwiéj zrozumieli. Przybywszy do Paryża razem z Elizą Morcoeur, drugą ofiarą złudzenia, oboje w nadziei wielkiéj sławy, oboje mało nie w jednéj chwili, i nie w jednéj nędzy umierają. Emil Roulland się zabił. Trzeba ci jeszcze więcéj przykładów? Bez końca-bym ich pokazał wszelkiego rodzaju, na młodych i starych, na dzieciach prawie, które w 18 roku wołają umierając, że kończą życie z przesytu! Osobliwszy czas, kiedy życie tak się prędko wyczerpuje, że większa jego część zdaje się niepotrzebnym wydatkiem. Mają dyabli prawo — dodał Asmodeusz — i powody cieszenia się z tego, lecz ludzie czyż nie mają powodu pomyśléć, że te owoce, opadające tak wcześnie, jakiś robak podjada? W połowie życia, dlatego, że jedna nie kochała kobieta, że jeden chybił wieniec, że jedno spotkało upokorzenie, jeden zawód zasmucił, trzeba-ż umierać? Trzeba-ż wyjść z balu dlatego, że ktoś na nogę nadeptał? Nie, gdyby ukochany nasz wiek XIX miał jaką wiarę, jaką zasadę, jaką przyszłość, inaczéjby rozumiał życie. Artyści, poeci, wyżsi od innych umysłowie, czyżby tém samém nie powinni dać przykładu wytrwałości i pogardy cierpień? Gdy Gilbert, Chatterton, lub kto inny się zabija, to trudno wytłómaczyć inaczéj, jak nierozumną rozpaczą, lub podłém tchórzostwem; lub wreszcie nienasyconą czczością umysłową, któréj wina na wiek spada.
Don Kleofas, znużony, słuchał wywodu i ziewał. Sądzę, że i wy niełaskawi czytelnicy, toż samo zaczynacie; zamykam więc usta Asmodeuszowi i dozwalam wam odpocząć, póki moi podróżni w nową drogę się nie wybiorą.

Omelno 11 grudnia 1837.





Wieczór szósty.

Widowiska.

— Teraz — rzekł dyabeł — możemy pójść na widowisko. Jest w czém wybierać, bo Paryż ma ich dosyć.
— Widzę już, jak się śmiać i cieszyć będziesz — rzekł don Kleo-