Strona:PL Kraszewski - Wybór pism Tom IX.djvu/597

Ta strona została skorygowana.
576
J. I. KRASZEWSKI.

stuje i t. p. wyciągami z dzienników, cytatami z różnéj wartości źródeł, — udowadnia, co chciał. Ale czegóż dowieść nie można, gdy się gorąco pragnie?...
Obaczymy, jak to dopełnia autor.
„Wiemy dobrze, iż wedle zwyczaju, każdy pisarz poszukujący barwy miejscowéj, musi mówić o haremie na wschodzie, o pomarańczach w Hiszpanii i gondolach w Wenecyi. Tak się to dzieje w operach komicznych, czarnoksięskich dramatach i romansach.
„Ale otóż nowina, która zbije z tropu pisarzy romansów, oper, czarnoksięskich dramatów, a nawet autorów broszur politycznych.
„Ostatni harem, harem nieboszczyka Sułtana, został rozpuszczony... tekst depeszy telegraficznéj, która o tém donosi, jest bardzo jasny...
„Szczęściem, pozostają nam pomarańcze w Hiszpanii i gondole w Wenecyi.“
Pochwał dla rządu tureckiego, szczodrze sypanych, powtarzać wcale nie mamy ochoty. Tém mniéj przedwczesnych apologij Sułtana, który tu wygląda na wskrzesiciela, prawodawcę, na postać wiekową oczekiwanego zbawcy muzułmanów. Anegdotka o sułtance, matce Abdul-Azisa, pachnie korespondentem, który się lękał władcy Ottomanów, jak telegramy narazić i okupił wcale zręcznie.
Co do Syryi, autor nie jasno, ale daje do zrozumienia, że nie Druzowie wycięli Maronitów, ale Europa sama, która podżegała chrześcijan, aby się wyrznąć dali koniecznie. Rozumowanie jest ciekawe.
Nie chcąc nic ominąć, wyrachowano tu nawet, że Turcya z długiem zewnętrznym (pożyczką obcą) 846 milionów franków, na 35 milionów ludności, jest bardzo finansowie szczęśliwą i nie zbyt odłużoną... Niech sądzą giełdy i finansiści, my tylko wiemy, że grosza dostać nie może.
Następuje najważniejsza część broszury, ta, w któréj autor stara się przekonać, że Turcya jest niezmiernie potrzebną dlatego, że na miejscu niéma co położyć i czém ją zastąpić.
„Pozostaje nam, dodaje p. Azam, zbadać, coby można uczynić z tym krajem, gdybyśmy islamizm wygnali do Azyi.“
Tu autor zacytowawszy broszurę projektującą federacyę Mołdawii, Wołoszczyzny, Bośni, Serbii, Arnautów, Czarnogóry, Hercegowiny, Macedonii, Bulgaryi, wszystkich greko-słowian południowych i stolicę chrześcijan wschodnich w Konstantynopolu lub Adryanopolu, usiłuje przekonać, że ta federacya jest niemożliwą, że narody do niéj przeznaczone są słabe, nieudolne, z sobą w niezgodzie, że ich podbój i niewola nie są fatalnością, ale zasłużonym losem, i że z nich nic żywotnego utworzyć niepodobna.
Wynika stąd, ze dla autora Turcya ze swą nauką, fatalizmem,