Strona:PL Kraszewski - Wybór pism Tom IX.djvu/602

Ta strona została skorygowana.
581
LISTY Z MOKOTOWSKIÉJ ULICY.

wali sobie. Dzieło koncylium chalcedońskiego nie zostało całkiem zatarte napadem muzułmanów w VII wieku... i t. d.
Pomimo to, autor uznaje konieczność uposażenia głowy kościoła przez świat, który jéj podlega.
„Wpływ przeważny, mówi daléj, jaki naczelnictwo kościoła daje, powinien pozostać w rękach władzy duchownéj, która odzyszcze swą wielkość, stając wyżéj wszelkich interesów ziemskich.
„Mówiąc tu, że religia łączy się nierozerwanie z polityką, zdaje się, żeśmy wyrzekli zdanie niezbite, a jednak czujemy już, jak surowéj ulegnie krytyce.
„Jakto? czyż węzeł religijny nie jest pierwiastkiem, w którym wszystkie społeczeństwa czerpały pierwsze życia swojego żywioły?
„W jakiéjkolwiek ona ukazuje się formie, jakiémkolwiek nazywamy ją imieniem, religia jest żywiołem polityczno-społecznym, ostatnim wyrazem wszystkich pragnień, których kazać się wyrzekać i rozpraszać je, byłoby niepodobieństwem i niebezpieczeństwem.
„Ale nie trzeba, by to uczucie wiodło nas daléj, niż cele mu wyznaczone, by społeczeństwa śmierć znajdowały tam, gdzie życie czerpać powinny.
„Religia winna być w sferze faktów praktycznych najzupełniéj tolerancyjną, cenić wysoko przekonania sumienia, a mało bardzo formy, — poruszać się wreszcie w kole miłosierdzia i łagodności, które zakreśla jéj ewangielia. Czas jest religią zwrócić do jéj pierwotnych zasad, oddać jéj wielkość dawną i niezależność.“
Nie będziemy czynić uwag nad rozumowaniem autora, które samo za sobą przemawia: widzimy w niém szlachetną dążność, niestety — może za wiele wymagającą od wieku i ludzi jeszcze walczących o uznanie prawdy, któréj litera czeka ożywczego zstąpienia Parakleta.
Tu autor zwraca się do Konstantynopola.
„Rzuciwszy okiem na kartę starego kontynentu, widzimy między dwoma cieśninami, prawie w ognisku samém stałego lądu, panujące mu wyjątkowém swém położeniem, miasto sławne od wieków, dziejami swoich powodzeń i nieszczęść, które po kilkakroć było stolicą szerokiego państwa dziś upadłego. Łatwo się domyśléć, że mówimy o Konstantynopolu, który jeden z najpierwszych ujrzał na swych szczytach zatknięty symbol nowéj wiary — w którego murach walka chrześcijaństwa z islamizmem, odnowiona z wieków średnich, znowu zdaje się rozpoczynać z siłą wskrzeszoną.
„Konstantynopol, panujący nad całym starym lądem naturalném swém położeniem, i z tego punktu ukazujący krzyż nowemu światu, jest normalną stolicą wiary.“
Sam autor przyznaje, że to rozwiązanie jest radykalne, ale prosi,