dzących biskupów i synów krzyżowców, gwałtowném powstawaniem przeciwko zasadom 89? Akademia, zgrzybiała i dewotka, nie całaż Jest złożoną z tych prz konań ludzi?“
Zacytowawszy znowu owe 8,000 stowarzyszeń, przypomniawszy 1815 rok, wyzionąwszy okropne imię Escobar’a, autor idzie daléj i ukazuje wszędzie, w magistraturze, w sądach, w administracyi, we wszystkich klasach narodu owę siatkę jezuityzmu, która ściska coraz gęstszemi nićmi tę nieszczęśliwą Francyą, truchléć-by potrzeba, gdyby zdrowy rozsądek nie kazał się uśmiechać z tego.
Delenda Carthago powtarza się aż do znużenia na gęsto zadrukowanych sześćdziesięciu kilku stronicach.
Zwróciwszy się do Cezara, wróg Lojoli dowodzi mu w ostatku, że najsroższego nieprzyjaciela ma w zakonie tajemniczym, zawsze i wszędzie silnéj i przeważnéj władzy niechętnym. Znane są historye, któremi się to zwykle popiera. Autor radykalnie pragnąc uleczyć Francyą od nieprzyjaciela Cezarowego i jéj, daje trzy dni frysztu do opuszczenia Paryża, piętnaście dni do wyjścia z Francyi, zabiera bez ceremonii majętności i ocala ojczyznę... Chce, by cały kraj podał petycyą, i żeby go oczyścić raz na zawsze od tych niewidzialnych potentatów.
Chwilami zdaje się, że ta książeczka musiała być pisana przed stu laty... patrzym na okładkę... rok 1861, niéma omyłki... i nie przedruk... Fraszka Du Cayla... taki gwałtowny! taki natarczywy; tak nie ubłagany... bo ledwie Siostry Miłosierdzia od ogólnego potępienia wyjąć raczył!
Nie będę się sprzeczał wcale, gdy mi kto powie, że cała ta broszura z końca w koniec jest niedorzecznością, ale pozwolę sobie spytać, czy i niedorzeczności czasem czegoś nie dowodzą?
Ktoby w dzisiejszéj Francyi tak silnego wystąpienia przeciwko cieniakowi się spodziewał? co je wywołać mogło? warto się siebie spytać, choćby niemożna było rozwiązać pytania. Dlaczego Cezar, który nie pozwala, aby ks. d’Aumale pisał listy o historyi Francyi, z cierpliwością bezprzykładną patrzy na tego rodzaju publikacye? Nie jestli to znaczące? Nie jest to groźba rzucona na całe stronnictwo katolickie, która mówić się zdaje: patrz-no, co na ciebie pisać będą, jeśli z Cezarem trzymać nie zechcesz? Tak to potrosze wygląda. Czasem, jakby na przykład, co może, prokurator gieneralny wstrzymuje książkę występującą przeciw duchowieństwu, potém puszcza inną swobodnie, choćby tak jak broszura, o któréj mowa, gwałtowną być miała. Czy to skutek jaki weźmie, czy zastraszy kraj, czy nakłoni dla Cezara legitymistów, wątpimy bardzo. Autor broszury należy do tych przyjaciół niedźwiedzich, którzy muchy biją kamieniem na głowie ukochanéj... i od jakich niech
Strona:PL Kraszewski - Wybór pism Tom IX.djvu/614
Ta strona została skorygowana.
593
LISTY Z MOKOTOWSKIÉJ ULICY.