z szyi córki zdjęty, wszyscy się tą wspaniałomyślnością jego rozczulają, nawet prokurator, i wołają: wiwat p. Marcin oberżysta! uwielbiając jego czułość.
Tu scena przenosi się do tajemniczéj gospody w Peyrebelle. Widać jéj sklepiony podwórzec, pozamykane okna, mocne drzwi. Na progu siedziała kobieta w czerwonéj spódnicy i pończochach, pani Marcinowa. A siedząc, myśli, że tyle zbrodni, od lat dwudziestu dopełnianych, już jéj zaczyna trochę ciężyć na sumieniu, bo się boi! Ależ oto wraca z jarmarku sam p. Marcin. Godni małżonkowie rozmawiają z sobą. Jéjmość skarży się na negra pomocnika, który szemrze odebrawszy pozawczoraj ranę od jednego z zabitych podróżnych, i nie chce w wapiennym piecu zapalić. Aż i on sam Fetysz nadchodzi oznajmując, że nadal zrywa swoje stosunki z Marcinem i domaga się swojéj części łupu. Kłótnia okropna.
— I w lożach już jest spokojniéj.
A wśród kłótni mającéj się w bitwę przemienić, ktoś sztuka do drzwi gospody, wszystko się ucisza, a Marcin rzuca młot, wołając: interesa przedewszystkiém! Otwierają. Jakiś wojskowy, śpieszący do Privas, prosi tylko o owies dla koni, śpieszy się, bo wiezie dla przyszłéj małżonki podarunki weselne! Podarunki! usłyszał oberżysta, zaraz się coś popsuło w pojeździe podróżnego i pułkownik musi nocować. Każdy się domyśla, że pułkownik jest narzeczony córki prokuratora.
Pułkownik jé, pije Lunel, kładzie pistolety bez prochu na panewce (bo negr pozsypywał) i zasypia.
Wszyscy widzowie drżą i sam szatan uśmiech stracił.
Ledwie się drzwi za nim zamknęły, cała gospoda w ruchu. Marcinowa bieży w wapiennym piecu zapalić, Marcin gotuje młot, negr swój nóż, Katlinka wybiera się śpiewać, a druga córka chowa się. Tu pocichu otwierają się drzwi pułkownika i zbójcy wchodzą do niego.
— Cicho.
— Trzeba widziéć, jakie ta scena czyni wrażenie na prostodusznych, dla których teatr jest prawie rzeczywistością.
W pokoju pułkownika słychać tylko jęki, które głuszy śpiew Katliny, przenoszą potém trupa przez teatr do pieca. Potém rozbierają podarunki, które wiózł nieboszczyk swojéj narzeczonéj. A Marcin wyczytuje na jednym imię córki prokuratora de Mirande! okropne pomieszanie! Marcin w głowę się drapie; tak kończy się akt drugi.
W trzecim naturalnie wszystko się odkrywa i cała rodzina oberżysty na wózku fatalnym jedzie pod szubienicę.
Strona:PL Kraszewski - Wybór pism Tom IX.djvu/63
Ta strona została skorygowana.
42
J. I. KRASZEWSKI.