ciwko księciu i baronowéj de Feuchères, trochę zapomniany i nigdy podobno dotąd nie wyjaśniony dostatecznie.
Sprawa ta gorsząca i przykra tak dobrze ubitą została, że Blanc w swéj historyi, pisząc o niéj z domysłów tylko, bardzo trafnych, ale opartych na wieściach, mógł dać niektóre szczegóły. Teraz, niewiadomo skąd i jak autor broszury dostał autentycznych aktów, z których ją na nowo dał światu, aby okazać, że moralność Orleanów nie była nigdy zbyt surową, a chęć zbogacenia się łamała skrupuły sumienia.
Rzecz ta sama z siebie jest nazbyt ciekawą, abyśmy ją przemilczéć mogli, jest to dokument historyczny jeśli nie do wielkiéj historyi kraju, to do dziejów jego obyczaju i moralności.
Książę Ludwik, Henryk Józef de Bourbon, Kondeusz, syn księcia Kondeusza, który w pierwszych chwilach rewolucyi był wodzem emigracyi w Koblencyi, ojciec księcia d’Enghien, rozstrzelanego w Vincennes, mieszkał jakiś czas w Anglii. Tam, jak wieść niesie, piękne dziewczę, naówczas prosta tylko kwiaciarka sprzedająca bukiety, rzuciła mu wiązkę kwiatów, a z nią wyznanie gwałtownéj miłości, w którą naiwny i dobroduszny Kondeusz uwierzył.
I stało się, że powracając do Francyi w czasie restauracyi do swojego zamku Saint-Leu, przywiózł z sobą pannę Zofię Dawes W 1818 wyposażył ją i wydał za oficera barona de Feuchères. Baron dostrzegłszy, że go wzięto za pokrywkę stosunków, których zrazu nie domyślał się, opuścił żonę i służbę księcia. List, którym żegnał go, kończył się słowami surowemi: — „Opuszczam ten dom, w którym dla honoru nas wszystkich noga moja nie była powinna postać‘“
Książę napróżno wzywał go i chciał się z nim widziéć, pisał: „Kochany Feuchères, przybądź, proszę, pomówić ze mną chwilę, wszak cię to do niczego nie obowiązuje.“
Baron nie dał się ugiąć, usunął się i żonę zostawił księciu. Ta zrazu poszła do klasztoru, ale wkrótce powróciła nazad.
Zaczęły się sypać dary jedne po drugich; książę dał posagu 140,000 franków; testamentem w r. 1824 zapisał jéj posiadłości swoje Saint Leu i Boissy. W 1825 rozporządził różnemi summami na jéj korzyść, wynoszącemi około miliona. Potém do dochodów z Saint-Leu i Boissy, które zaraz ustąpił, oddał jéj dochód z lasu d’Enghien.
Było się czém zaspokoić, ale baronowa pragnęła więcéj, zdrowie księcia stawało się coraz gorszém, naturalni spadkobiercy mogli procesować o kaptacyą, musiała szukać silnéj na przyszłość opieki.
Ks. d’Orleans pragnął bardzo odziedziczyć po kuzynie, ale trudności zdawały się nieprzezwyciężone. Zdawało się niepodobieństwem, by książę wierny zasadom monarchicznym i feudalnym wybrał
Strona:PL Kraszewski - Wybór pism Tom IX.djvu/647
Ta strona została skorygowana.
626
J. I. KRASZEWSKI.