Strona:PL Kraszewski - Wybór pism Tom IX.djvu/653

Ta strona została skorygowana.
632
J. I. KRASZEWSKI.

chty do stanu duchownego sposobiącéj się w Rzymie, niewprzód jednak aż rodzinę samą przyjęto do liczby patrycyuszów w Sinigaglia. — Liverani w czasie pobytu w Akademii był w stosunkach i korespondencyi nieprzerwanéj z kardynałem Mastai. W r. 1846 wysłany do Tivoli na rokollekcye przed wyświęceniem na kapłana dowiedział się tu o rozwiązaniu Akademii i rozpuszczeniu jéj wychowańców.
Gdy powrócił do Rzymu, ojciec Św. kazał mu tu pozostać, ale Liverani mało do dworu uczęszczał i nie okazywał usposobienia do obowiązków, jakie go tu czekać mogły. Ledwie parę razy widziéć go było można na uroczystościach, w czasie Bożego Narodzenia, lub w rocznicę obioru ojca św. W r. 1849 po Portici, przestał bywać zupełnie. Zdaje się, że jakieś nieporozumienia z temi, którzy bliżéj otaczali ojca św. musiały być tego przyczyną. Pomimo takiego położenia mianowany został kanonikiem kościoła P. Maryi in Via lata, potém P. Maryi Majoris, i na własne żądanie, prałatem. Następnie nie domagał się już nic więcéj, prócz audytoryatu z prowincyi Ravenny, raczéj dla uczynienia tém czci krajowi, niż sobie. Natomiast dano mu protonotaryaturę częściową.
Zresztą, jak sam zaręcza, osobiście nie miał powodów uskarżania się na kardynała Antonellego, ani na inne osoby u władzy będące.
Nie możemy dobrze zrozumiéć powodów, dla których prelaturę sam jéj wprzódy żądając, nagle porzucić postanowił, w przekonaniu, że zajęcie tego miejsca przyczyną zguby duszy jego być może. Ojciec Św. nawet po téj dymisyi dosyć dziwnéj żądał, by pozostał w Rzymie, i ks. Liverani w najbiedniejszym stanie osiadł na swéj kanonii przy P. Maryi. Pięć lat przebytych tu nad księgami, w wielkim ucisku ducha i prywacyach, musiały do reszty żółcią i goryczą zatruć naturę usposobioną do tworzenia sobie cierpień, do zwiększania nieszczęść, do zgryźliwości i rozdrażnienia. Nie dziwno, że potém zdziczałego nieco, dobrowolnie odosobnionego wszyscy uważali za dziwaka, że nawet ojca Św. uwiadomił ktoś nieżyczliwy, iż ks. Liverani dostał pomieszania zmysłów, tak, że gdy się ukazał na obrzędzie beatyfikacyi Bł. Sarcander’a, Mon. Pacca wręcz mu powiedział, iż go uważano za waryata. W tym czasie wszakże Liverani wypracował i wydał dzieł kilka. Otóż prawie pełny rys tego życia skreślony ręką życzliwą, niedopuszczający w niczém obwinić prywatnego człowieka, lecz dozwalający odgadnąć to usposobienie, które podyktowało Il Papato, l’Imperio e il Regno d’Italia.
Wierzym w czystość zamiarów ks. Liverani, nie podejrzewamy jego dobréj wiary wcale, nie możemy wszakże zbytniéj przywią-