Strona:PL Kraszewski - Wybór pism Tom IX.djvu/657

Ta strona została skorygowana.
636
J. I. KRASZEWSKI.

— Nie widzę, rzekł ksiądz Passaglia, dlaczegobym miał o wyroku być uwiadomionym wprzód, nim ogłoszony zostanie.
— Jest tego pilna potrzeba, odparł kardynał, bo głos publiczny uznaje cię autorem tego pisma.
— Cóż mnie, księdza, ma obchodzić wyrok głosu publicznego i opinii, winienem odpowiadać tylko przed władzą kościoła.
— No, no, — rzekł na to kardynał, — mam władzę spytania się najzupełniejszą, czy jesteś lub nie, autorem książki?
— Na to pytanie zmuszony jestem odpowiedzieć inném, — mówił dalej ks. Passaglia; — autor pism religijnéj treści obowiązany jest ustawami odpowiadać, czy przyjmuje za nie odpowiedzialność lub nie, ale dopiero naówczas, gdy one zostały zakazane wyrokiem kongregacyi Indexu. Gdy wyrok ten zostanie ogłoszony, dam naówczas odpowiedź, wprzódy nie mogę.
— Wyrok ma być wydany jutro, — rzekł kardynał — daję ci słowo honoru, że książka zostanie zakazana.
— Ja mam w tym względzie wcale inne przekonanie — odparł jezuita, — bo mi się zdaje, że pismo to nie podlega cenzurze.
— Dlaczego?
— Gdyż potępiając je, potępiono-by razem ś. Augustyna, Cypryana, i innych świętych doktorów kościoła. Wistocie, dzieło to, poddane roztrząsaniu kongregacyi, nie jest nowém, ani oryginalném, ale zbiorem prawd, których kościół naucza przez ojców swych i najszanowniejszych pisarzy.
— No to potępim ś. Augustyna i ś. Cypryana — rzekł kardynał.
— Niepodobna — zawołał uśmiechając się ksiądz Passaglia, — boby kongregacya musiała chyba składać się z nestoryanów, manichejczyków lub donatystów.
Na tém skończyła się rozmowa; kongregacya potępiła dzieło. O. Passaglia natychmiast uznał się jego autorem, domagając się stosownie do bulli Benedykta XIV, aby mógł go bronić przed kongregacyą — ale mu to nie zostało dozwoloném.


XXXI.
Compiègne.

Pisemka ulotne o zjeździe i zjazdach, domysły o ich skutkach dotąd nie ustają, dwa świeżo wyszłe właśnie mamy przed sobą. Jedno z nich (Compiègne et lex Echos de Berlin) jest sobie bardzo pospolitą gawędą, tak że ani jéj celu, ani myśli głównéj dobrze pochwycić nie podobna; usiłuje ono tylko dowieść, że zjazd nie mógł