Strona:PL Kraszewski - Wybór pism Tom IX.djvu/67

Ta strona została skorygowana.
46
J. I. KRASZEWSKI.

nie moje najszczersze raz jeszcze, życząc sobie jak najdłużéj zostać z panem i jego pismem w takich, jak dziś, stosunkach.
Co się tyczy mnie, ja się burzy nie boję, równie jak o pogodę nie proszę. W literaturze martwy stan słuchaczów jest najgorszy; jak tylko się obrażają i krzyczą, znać, że słuchają i choć po trochu rozumieją; a choćby z jakichkolwiekbądź powodów na mnie hałasowali, nigdy to mnie do tyla obchodzić nie może, iżby miało odstręczyć od pisania, lub odmienić sposób widzenia rzeczy. Wiem oddawna, że ten symptomat oporu, to wrzawliwe targanie się czytelników nie jest tak złém, jak się zdawać może, i znaczy tylko, że ich do żywego dotknięto. Biada tym pismom, które przechodzą niepostrzeżone, niezaprzeczone, przez swoję tylko szajkę wielbione, od reszty nie czytane; od takiego losu wolimy jeszcze wszystkie osobistości wydawcy „Wizerunków“, słowem wszystkie kolce, które nas dotknęły. Nauczyliśmy się na zagranicznéj polemice, nieraz daleko zjadliwszéj, śmiać się z tych bezimiennych głosów i widziéć w nich tylko zadawalniające objawienie się uwagi i czucia czytelników.

Widzę ja, równie jak pan dobr., potrzebę wykorzenienia pierwia-

    czyć, gdyby trzeba było więcéj dowodów na to, co się powiedziało. Takie są trudności sumiennego redaktora pisma peryodycznego; ale on dlatego właśnie, że sumienny, nie zważa na nie i mimo niechęci, jakie zewsząd powstają, nie zapomina, że pierwszą jego powinnością jest wstępnym bojem wojować przesądy i uprzedzenia swojéj epoki i swojego kraju.
    Pańskie artykuły są właśnie w tym duchu; są one rozwinięciem, z nieskończenie większym talentem, pierwiastku, który stale przewodniczy redakcyi Tygodnika. Dążą one już do wytrzeźwienia nas ze zbytniego uwielbienia dla pewnych imion i rzeczy, już do sprostowania błędnych sposobów widzenia, już nakoniec do pokazania rzeczy we właściwém świetle i zachowania przeto od umysłowych wyboczeń, któreby z obcych krajów wtargnąć do nas mogły. Pisma pańskie są prawdziwą i wielką przysługą dla ogólnéj masy narodowego myślenia; gdzieindziéj zjednałyby autorowi słuszną wziętość, u nas ściągnęły niechęć; ale to rzecz bardzo naturalna: trzeba być na to przygotowanym; my nie lubimy, żeby nas ostrzegano, odczarowywano.
    Widzi więc pan, że obawa narażenia Tygodnika jest bezzasadną; pismo to-już bez tego jest narażone, bo zamiast pochlebiać większości, stale, przy każdém zdarzeniu, mówiło jéj prawdę. Tego systematu nie myślę zmieniać i przeto pozwól pan siebie prosić o dalsze czynne współdziałanie, a mianowicie o kontynuacyą tak trafnego i tak, dodam, potrzebnego dla nas oglądu dzisiejszéj epoki, któryś zawarł w lekką dramatyczną formę swego Asmodeusza. Jeżelibyś pan tego potrzebował, dla zachęcenia, mógłbym go zapewnić, że są ludzie ze zdaniem, ważącém tysiąc zdań przeciwnych, którzy rozumieją pana i oddają mu sprawiedliwość.
    Racz pan przyjąć od nieznajomego ten hołd, który winienem był oddać prawdzie i panu w obliczu powszechności.