Strona:PL Kraszewski - Wybór pism Tom IX.djvu/673

Ta strona została skorygowana.
652
J. I. KRASZEWSKI.

tém troskliwiéj prawa słabszego sąsiada szanować by powinna. W przeszłości siła mogła stanowić wartość i okrywać blaskiem, dziś ona tylko wówczas uczczoną być może, gdy słabość szanować umié i używa siebie na dobro ludzkości. Umysły Szwajcarów i Belgów są niesłychanie rozdrażnione na Francyę. Szczęściem widzenie się przyszłe władców pruskiego i austryackiego napawa ich nadzieją, zapewne próżną, zbliżenia ich w interesie obrony Europy od przemocy cesarstwa... Nam-by się raczéj zdawało, że po zjeździe w Compiègne, król Wilhelm III może tylko pośredniczyć dla załatwienia zadania Wenecyi, które znowu jako pilniejsze od kwestyi rzymskiéj przedstawiać się zaczyna.
Tajemnica jednak tak w tém, jak w innych przedmiotach tyczących się polityki zewnętrznéj, najściśléj jest zachowaną, i na próżnych próbach otwarcia zamka wytrychem ogranicza się prasa zniecierpliwiona i bezsilna.
Lecz tu, jak zawsze i wszędzie, czy koniecznie potrzebne są bliższe dane nad te, jakie przedstawiają charaktery ludzi i cechy epoki? Ściśle biorąc, jak w téj komedyi włoskiej (del arte), w któréj artystom nie daje się słów, tylko wątek i osnowa, gdzie każdy gra własnym dowcipem — odgadnąć trudno co kto powié, ale znając aktorów i treść sztuki, można wiedziéć, jak się ona rozwiąże — i tu końca domyślić się można, choć środek zawisł od natchnienia. Polityka ma swe fatalizmy nieuniknione, a choć ludziom zdawać się może, iż nią kierują, gdy wistocie są narzędziami w rękach Opatrzności, choć dużo często pracy idzie darmo lub, co gorzéj, przeciwko celowi, do którego zmierzać się pragnie — koniec końcem po długich mozołach to wyrasta, co Bóg zasiał sam i czemu wejść kazał.
Mówiłem w przeszłéj notatce, bo tego listem nazywać nie śmiem, tak naprędce na kolanie pisać muszę, że w Berlinie występ wspaniały księcia Magenty niesłychane zrobi wrażenie. Stanowczo zaćmił on, jak mówiłem, sam dwór nawet królewski, i jemu jednemu po królu — jemu tylko krzyczano: Hura! i sypano oklaski...
Byłem ciekawy, czy téż Kladderadatsch co o tém powié, aż właśnie Müller i Schultze wdali się w rozmowę, którą odgadłem prawie, choć zakończenia jéj domyśléć się było trudno.
Wiadomo, czém we Francyi jest tak zwane prawo „bezpieczeństwa publicznego“, uchwalone potrzebném przez cesarza i dotąd nieuchylone zupełnie. Jest to narzędzie, które unicestwia wszystkie rękojmie legalne bezpieczeństwa osób, własności i t. p., które w imię tego bezpieczeństwa publicznego mogą być nieposzanowane. Uznanie, gdzie to prawo i kiedy zastosować się ma, pozostaje przy władzy. Kilkakrotnie już przemawiano za tém, iż dzisiejszy stan Francyi zdaje się mówić za uchyleniem tego wyjątkowego rozporządzenia.