Strona:PL Kraszewski - Wybór pism Tom IX.djvu/674

Ta strona została skorygowana.
653
LISTY Z PODRÓŻY.

Otóż Schultze poczciwy z Kladderadatscha dobrze o tém pamiętał, że kiedyś o oném prawie mowa była, rozmowa jego z Mullerem jest ciekawa.
M. A co? krzyczałeś i ty hura! z drugiemi?
S. No, kiedyż?
M. A... księciu Magenta?
S. Ja? Czy to ja jestem francuski fryzyer albo kapelusznik?
M. Nie — ależ tam wcale inni ludzie przecie krzyczeli...
S. No, tak... może jaka para Polaków... (?)
M. Ale nie... najprawdziwsi Berlińczycy.
S. A no! patrzajże, jak u nas zmysł polityczny daleko jest wyrobiony.
M. A to jak?
S. Ba! bo Berlińczycy wiedzą, że on był jedynym, który we francuskim senacie przeciw prawu bezpieczeństwa przemawiał...
M. A tak! Więc jeszcze raz hura!
S. Hura!
Kladderadatsch nie mógł opuścić tak dobréj zręczności puszczenia w świat kilku witzów, wstrzymywał go trochę patryotyzm i przyzwoitość, ale całkiem nie powstrzymał; szczególniéj nowe uszlachcenia w liczbie czterdziestu kilku i rozdawane medale srebrne podbudzają go do trafnych żarcików. Flota téż niemiecka zawsze jeszcze służy mu za wyborny przedmiot to kłótni z Punchem, to draźnienia kraju samego. Ostatnia karykatura wystawia pana Punch’a siedzącego na okręcie naładowanym bawełną, i zowiącym się Egoist, do którego berliński Kladderadatsch, przebrany za majtka, przychodzi i szepcze mu po przyjacielsku: — Pomiędzy nami, kochany panie Punch! Naszę flotę i drwinki z niéj robiemy sobie sami. Ale jeżeli musicie i wy także żartować, żartujcież przynajmniéj lepiéj!
Prawdą a Bogiem obu im i berlińczykowi i londyńskiemu żartownisiowi żarty nie idą i w smutném są położeniu, bo nigdy boży świat mniéj do drwinek materyału nie dostarczał. Wogóle gdy poważniejszym dziennikom wyjść ciężko z położenia, cóż dopiéro takim, z których formą i ideą wypadki tak dziwnie szyderską stanowią sprzeczność. Śmiać się? z położenia Turcyi i wrącéj postawy Słowian? Śmiać się z austryackich zawikłań? ze sprawy włoskiéj, z tylu innych raczéj rozpaczliwie smutnych niż choć najmniejszy rys komizmu zawierających w sobie? Wszystko się téż tu ograniczać musi na Hessyi, na Hanowerze, na saskiéj sympatyi dla Rzymu, na tego rodzaju drobnostkach, wypotrzebowanych do ostatniéj nitki. Wcale nie udała się berlińczykowi rycinka przedstawiająca Garibaldego, któremu para osób (jeden z nich Wiktor Emanuel, drugi może Ricasoli) wskazują rozpoczęte domostwo. Garibaldi mówi. — Nie