Strona:PL Kraszewski - Wybór pism Tom IX.djvu/68

Ta strona została skorygowana.
47
ASMODEUSZ W ROKU 1837.

stku uwielbienia i naśladownictwa Francuzów, który przemienił się w znamię, a raczéj plamę charakterystyczną. Nie chciałem tylko oświadczać się z tém z góry i dowodzić a priori, myśląc, że czytelnicy sami sobie z Asmodeusza wyciągną wniosek. Kilka nieporozumień wyjaśniło myśl moję, któréj przeto nie porzucę, gdyż jakkolwiek się nie czuję na siłach do walczenia z tak upartym nałogiem, chciałbym się do tego choć odrobinę przyłożyć.
Dawniéj nieco zasięgając początków tego skiru, który się powoli tak niebezpiecznym uformował, widzę, że przy pomocy wielu sprzyjających okoliczności wzrósł dopiero w XVIII w., którego my dotąd jesteśmy tylko modyfikowaną kontynuacyą. W XV i XVI wiekach w Polsce chociaż podróże po Francyi i Sorbona zostawiały jakiś ślad w obyczajach, było to jeszcze lekkiém i nieznaczném. Ku końcowi XVI, po elekcyi Henryka Walezyusza, wysłani po niego do Paryża Polacy dziwili się tylko szatom Francuzów i dziecinnemu ich zalotnictwu, śmieli się z akademij, w których uczono jeździć konno, tańcować i szpadą wywijać (Opal. Pol. defensa contra Barclaium), a wcale nie mieli ochoty naśladować ich w niczém. Przeciwnie, Francuzi wobec poselstwa wstydzić się musieli swego nieuctwa i nie umieli prawie rozmówić się z uczonemi: Tomickiemi, Łaskiemi, Pruńskiemi, Radziwiłłami i t. d., których przeto unikać byli zmuszeni (Mézérai). Pobyt Henryka Walezyusza w Polsce wcale nie usposobił do sympatyi dla Francuzów, życie jego rozpustne, zabawy dziecinne, nie mogły przypaść do serca; wszyscy téż, nawet ci, co go wybrali, nie kontenci z niego byli, a gdy ten improwizowany król uciekł, zostawiając maszty i kupy piasku na dziedzińcu Krakowskiego zamku, a potłuczone lampiony i rozbity fajerwerk w ogrodzie, taka była niechęć wszystkich ku Francuzom, że o mało ich wszystkich nie wybito.
Jednakże znać było w charakterze narodowym potrzebę naśladowania kogoś, a w XVII wieku nie brakło okoliczności, które sprowadziły wpływ Francyi naprzód przez dwór Władysława IV, potém Jana Kazimierza i Jana III nareszcie. Za tego ostatniego już obyczaje, literatura, duch Francyi, przeniknął mianowicie wyższą klasę narodu, którą w widokach politycznych ujmowała partya intrygantów francuskich. Stanisław August, może w najlepszych chęciach, dopełnił tego dzieła zepsucia. Prawdę powiedział Krasicki, a prawdę gorzką pod pozorem pochwały:

„Dwór pański źródłem występków i cnoty.“

Tak było; bo gdy król sympatyzował z literaturą francuską, gdy wielbiąc Anglików, jeszcze się czuł za słabym do ich naśla-