stwie, wzięła się do broszury, jeżeli i tu drogi myśli będą zaparte, rzuci się na inne, których przewidziéć trudno, nie sądzimy téż, by rząd francuski, umiejący obrachować następstwa każdego kroku, ścieśnić chciał zbytecznie ten środek głośności, w rzeczy mniéj szkodliwy, a będący dla narodu francuskiego klapką bezpieczeństwa, przez którą uchodzi nadmiar wezbranych uczuć jego i myśli.
Położenie kraju, przeszłość jego, nawyknienia i obyczaje, czynią tę swobodę konieczną do pewnego stopnia, a środki, zapobiegające nadużyciu, muszą być bardzo ostrożnie obmyślane.
Trzeba téż przyznać, że skutki zbyt silnego wrażenia, jakie czynią broszury, rząd sobie w części przypisać powinien. Wiemy wszyscy, że pierwsze z nich i te, które największą uczyniły sensacyą, miały pochodzenie wysokie, płynęły ze źródła urzędowego, i nadały następnym ów charakter domyślny natchnienia rządowego, który im często nadaremnie przypisywano. Dziś choć we Francyi wiedzą dobrze, czego się trzymać, i poznają łatwo, co jest spekulacyą, głosem stronnictwa lub przekonaniem odosobnionéj osobistości, często niemieckie lub angielskie dziennikarstwo, zbyteczną wagę przywiązują do ulotnego pisemka i nadaje mu znaczenie przesadzone.
Rozbiór Timesa lub krytyki gazet zareńskich odbijają się we Francyi i prasa tutejsza widzi się zmuszoną sprowadzać te fenomena jednodniowe do prawdziwéj ich wartości.
Nie idzie wcale zatém, by nowego prawa na uregulowanie literatury broszurowéj, odpowiedzialnością wydawców i drukarzów obwarowanéj, mogło być potrzeba.
Drugim faktem, czyniącym pewne wrażenie, jest świeże prawo od bractw i stowarzyszeń religijnych, jak św. Wincentego à Paulo, domagające się poddania ogólnym prawidłom, jakie rządzą wogóle wszelkiemí zgromadzeniami z osób prywatnych. Dotąd bractwa podobne, mające dobroczynne i religijne cele, nie wymagały żadnego upoważnienia rządowego, rozszerzenie się ich, znaczenie, jakiego nabrały, wpływ potężny, który wywierają, połączenie z sobą pojedyńczych ich gałęzi, zwróciły wreszcie uwagę, szczególniéj z powodu niezupełnie zgodnego postępowania tego stronnictwa, które niemi kieruje, z temi, którzy stoją u steru. Zauważano, że w rozporządzeniu tyczącém się stowarzyszeń położono razem obok siebie bractwo św. Wincentego i towarzystwo wolnych mularzy. Oba jednak zarówno słuszném uznały, natychmiast zastosować się do wymagań i zażądać téj formy upoważnienia, która im nigdzie nie została odmówioną. Fakt ten jednak oznacza nieufność, z jaką sfery wyższe poglądają na działania duchowieństwa wogóle, którego skłonności i instynkta legitymistyczne nie są tajne nikomu. Śmieliśmy się nieraz szczerze z przesadnych obaw p. du Cayla i jemu podobnych publicystów, gło-
Strona:PL Kraszewski - Wybór pism Tom IX.djvu/680
Ta strona została skorygowana.
659
LISTY Z PODRÓŻY.