dowania (Podróże Coxa) i zachęcał do tłómaczeń, do naśladowań z francuskiego, literatura stała się odgłosem zepsutéj już literatury francuskiéj, zdziecinniałéj i zdrobniałéj. Takim sposobem urosła ta sympatya i naśladownictwo Francuzów, które późniejsze okoliczności polityczne, coby były powinny osłabić, podwoiły jeszcze. Szczególniejszym trafom przypisać należy wpływ kraju tak odległego, który jednakże, począwszy od XVI w., prawie nieustannie działał na północ Europy.
W XVII wieku już to zfrancuzienie było tak widoczne na kobietach i części młodzieży, iż nic pospolitszego w ówczesnych satyrach, nad narzekania na to (Satyr na twarz Rzplitéj 1640); lecz w literaturze dopiéro się ustaliło za Stanisława Augusta, w epoce, którą nazywają odrodzeniem, a która wistocie nic prawie nie odrodziła prócz języka.
Zresztą niéma się czego wstydzić, wiele innych krajów było w podobnych okolicznościach, z tą tylko różnicą, że się łatwiéj z téj choroby moralnéj uleczyć dały. Sumienniejsze dziś naukowe i literackie prace może i nam pomogą. Miłoby mi było, gdyby do zabicia wkorzenionego nałogu Asmodeusz choć troszkę się przyłożył; a że każda podobna operacya jest bolesna, nic się nie dziwię, że są tacy, co się krzywią, choć ci sami może znają i czują potrzebę jéj i pożytek przyszły. Naśladowanie Francyi było u nas fenomenem moralnym, dowodzącym braku własnéj siły i poniżającym; czas jest to zrozumiéć, ocenić ten wzór, ile wart, i ile go dziś cenią wszyscy, a pójść daléj o swojéj sile. Świat możnaby porównać do orkiestry, w któréj narody, każdy swoję, partyturę odegrywają, stanowiącą harmonii ogólnéj cząstkę. Francya sobie właściwą w umysłowym świecie ma rolę, a jakakolwiek przypadła nam Słowianom, aniśmy jéj zazdrościć, ani naśladować nie powinni. Bo, powtarzam, zawsze naśladownictwo jest dowodem słabości. Nie braknie na własnéj ziemi, w jéj pamiątkach, w jéj charakterze rodzimym, pierwiastków wszelakiego życia samoistnego, które się obejdzie dobrze bez naśladowania.
Literatura nasza i obyczaje nie powinny być echem cudzego głosu, lecz wyrazem własnego stanu, wypadkiem własnego życia. Dalsze więc ciągi Asmodeusza, które pan przysłać sobie dozwalasz, pokażą jeszcze Francyą taką, jaką ona jest wistocie z jéj złém i dobrém; a może obrazy kreślone bez uprzedzenia i tak tylko, jak były przeze mnie pojęte i widziane, potrafią rozedrzéć choć kącik téj uroczéj zasłony, przez którą tylu u nas patrzy i zapatruje się na tę czarodziejską krainę i na inne obce kraje.
Znać je, rozumiéć ich byt, oswoić się z literaturą, naślado-
Strona:PL Kraszewski - Wybór pism Tom IX.djvu/69
Ta strona została skorygowana.
48
J. I. KRASZEWSKI.